Pod postem na temat pielęgnacji mojej cery prosiliście mnie, żebym podzieliła się z Wami przepisami na wspomniane tam domowe kosmetyki. Dzisiejszy post nie będzie typowym przepisem, a raczej luźnym sprawozdaniem z tego, jak wyglądało robienie mojego pierwszego kremu ;)
Postanowiłam zrobić krem metodą na gorąco z użyciem emulgatora GSC. Zdecydowałam się na ten emulgator, ponieważ przeczytałam, że jest łatwy w obsłudze, można go używać zarówno w metodzie na gorąco, jak i na zimno oraz że kremy na jego bazie łatwo się wchłaniają i nie zapychają porów. Substancja ma postać białych kulek, przez co łatwo ją stosować. Jestem ciekawa, jak sprawdzi się w metodzie na zimno - być może spróbuję następnym razem ;)
Niestety, moje pierwsze podejście do kremu zakończyło się zupełnym failem :D Do sprawy podeszłam dość ambitnie i przygotowałam fazę wodną, olejową, wszystko było dokładnie odliczone i odmierzone. Podgrzałam i rozpuściłam oleje oraz emulgator, a także podgrzałam ostrożnie fazę wodną. Piszę "ostrożnie", ponieważ, jak się okazało, zbyt ostrożnie - krem się zwarzył. Kiedy połączyłam obie fazy, nie powstała gęsta, kremowa konsystencja, lecz wodnista breja, w której pływały kawałki emulgatora. Nie pomagało długie mieszanie, "krem" ani trochę się nie zagęścił. No cóż... musiałam to po prostu wylać i spróbować jeszcze raz :)
Za drugim razem nie bawiłam się już w dokładne odmierzanie składników, dodałam wszystkiego na oko i podenerwowana tym, że zmarnowałam składniki, zrobiłam krem tylko z masła shea, oliwy z oliwek i wody destylowanej. Tym razem porządnie podgrzałam wodę i wszystko wyszło ładnie, a ja nie mogłam się nadziwić faktem, że właśnie stworzyłam od podstaw swój własny krem :D
Oczywiście kiedy widziałam już, że krem się udał i że uzyskałam pożądaną konsystencję, na koniec dodałam do niego trochę składników aktywnych - ekstrakt z aloesu, witaminy A+E, glicerynę oraz kilka kropli kolagenu i elastyny. Na koniec zakonserwowałam go dwiema kroplami mieszanki DHA BA.
Krem ma lekko żółtawy kolor (zapewne przez obecność w nim oliwy z oliwek), dość lekką, wygodną w nakładaniu konsystencję oraz delikatny, nienarzucający się zapach typowy dla kremów. Przez kilka godzin od zrobienia był dość kleisty, a przez pierwsze dwa dni używania bardzo szybko zastygał na skórze, zostawiając nieco tępą powłokę. Po kilku dniach krem jakby dojrzał i jego aplikacja nieco się poprawiła, choć ze względu na brak dodatków poprawiających smarowność skóra tuż po jego użyciu nadal pozostaje troszeczkę tępa w dotyku (pod tym względem przypomina trochę lubiany przeze mnie krem Herbamedicus). Na szczęście mi to specjalnie nie przeszkadza :) Po kilku, kilkunastu minutach od jego użycia tępa powłoka znika i wówczas mogę się cieszyć miękką, gładką i bardzo fajnie nawilżoną cerą (zasługa ekstraktu z aloesu). Krem dość szybko się wchłania, nie tłuści i nie zapycha porów, a jego dodatkową i bardzo ważną zaletą jest to, że fantastycznie matowi skórę. Generalnie - bardzo się z nim polubiłam i myślę, że robienie własnych kremów to fantastyczna sprawa :)
Jakie są moje wnioski na przyszłość oraz rady dla osób, które przymierzają się do robienia własnych kremów? :)
- za pierwszym razem nie dodawajcie wyszukanych składników, zróbcie najpierw próbę z tych tanich i łatwo dostępnych. Na wypadek porażki nie będzie wam szkoda, że coś się zmarnowało. Czytanie na temat robienia kremu w Internecie to jedno, a robienie go w rzeczywistości to drugie i do pewnych rzeczy trzeba dojść samemu, mimo posiadania przepisu ;)
- nie róbcie także kremu w zbyt dużej ilości, ponieważ w razie niepowodzenia zmarnujecie mniej składników, a także szybciej go zużyjecie, jeśli nie do końca spełni wasze oczekiwania. Myślę, że 20g w zupełności wystarczy (ok. 4g fazy olejowej i 16g wodnej).
- jeśli decydujecie się na metodę "na gorąco", musicie naprawdę porządnie podgrzać fazę wodną - nie może być jedynie ciepła, ale należy też uważać, by nie był to wrzątek. Jeśli użyjecie niewystarczająco gorącej wody, krem się zwarzy, powstaną w nim grudy i generalnie będzie już nie do uratowania.
- pamiętajcie o czystości miejsca pracy oraz dokładnym zdezynfekowaniu opakowań i naczyń, których używacie do zrobienia kremu! Zresztą, o tym należy pamiętać zawsze, kiedy robicie jakikolwiek kosmetyk.
- jeśli nie chcecie konserwować kremu, należy przechowywać go w lodówce nie dłużej niż kilkanaście dni.
W gruncie rzeczy robienie kremu nie jest niczym skomplikowanym, jednak należy dokładnie przestrzegać kilku zasad i co nieco na ten temat wiedzieć, aby wszystko się udało. Jeśli chcecie poczytać trochę więcej na ten temat na moim blogu, chętnie napiszę o tym kilka postów :)
I na koniec zdjęcie dzisiejszych włosów - udało mi się zrobić je w innym niż dotychczas świetle :)
Aktualnie są właśnie w trakcie reanimacji po po-olejowym przesuszeniu (napiszę o tym post) i jeszcze nie wróciły do siebie, Są już też trochę przyklapnięte, bo dziś wieczorem wypada kolejne mycie. Fale są od warkocza (nie pogardziłabym, gdyby układały się tak naturalnie ;p).
Jak Wam mija niedziela? Pozdrawiam serdecznie :)
Klaudia
robienie samemu kosmetyków jest super! :)
OdpowiedzUsuńCzy jest dobrym pomysłem dodać do gotowej bazy kremowej spiruline i kwas hialunorowy? bo nie mam zielonego pojecia na ten temat a kusi mnie :)
OdpowiedzUsuńspiruliny nigdy nie używałam, ale myślę, że powinno być ok, spróbuj :)
Usuńkwas hialuronowy na pewno będzie ok
Zważyło Ci się ponieważ zbyt szybko zmieszałaś dwie fazy, robię kremy na pracowni chemicznej w szkole i podpowiem Ci, że kluczowe jest żeby podczas łączenia cały czas mieszać i co najważniejsze robić to bardzo powoli wręcz maleńkim strumieniem, wtedy raczej nie ma szans żeby coś nie wyszło :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKinga Katarzyna
mieszam, mieszam, ale z tym zbyt szybkim łączeniem faz to możesz mieć rację...
Usuńdzięki za wskazówki :)
Nie dłużej niż kilkanaście dni? Oj nie, 2-3 tygodni :) Dowodem na to jest mój ostatni wpis :)
OdpowiedzUsuńKrem wyszedł Ci świetny, bardzo ładna konsystencja. Z pozostałymi radami się zgadzam :)
Chcialabym do gotowego kremu dodac witaminy. Do tej pory bezposrednio przed nalozeniem kremu dodawalam do niego wit C w kroplach, kwas hialuronowy oraz kolagen+elastyna. Chcialabym dodac jeszcze wit A i E. Czy myslisz, ze moglabym dodac te skladniki do pojemniczka z kremem zamiast robic taka mieszanke kazdego wieczora?
OdpowiedzUsuń