Zapraszam także tutaj:

czwartek, 31 stycznia 2013

UWAGA, UWAGA! Zapraszam na... Forum Włosomaniaczek!

Jakiś czas temu poświęciłam chwilę na refleksję na temat blogowania, a także ludzi, jakich w blogosferze poznajemy. Nawiązujemy tu często relacje, które czasem przeradzają się w coś więcej niż jedynie wymiana komentarzy na blogu, jednak z niektórymi osobami nigdy nie porozmawiamy o czymś więcej niż rodzaj farby czy ulubiona odżywka. A szkoda, bo przecież w blogosferze udziela się wiele wspaniałych dziewczyn i kobiet, z którymi można by porozmawiać także na inne tematy...

Podobnie myślałam o kwestii wymiany opinii i patentów na blogach. Zwykle robi się to w komentarzach, jednak są to tylko komentarze i wymiana zdań w ten sposób jest dosyć utrudniona, chaotyczna i nigdy nie przerodzi się w prawdziwą dyskusję. Istnieje niby forum na Wizażu, gdzie można pisać na te tematy, jednak panuje tam taki bałagan, że nie sposób się tam w czymkolwiek zorientować (czy to forum ktokolwiek moderuje?!). Mam więc wrażenie, że brakuje jakiegoś miejsca przeznaczonego specjalnie dla nas, Włosomaniaczek, gdzie mogłybyśmy wymieniać się pielęgnacyjnymi patentami, a także poznać się nieco lepiej, niż pozwala nam ograniczona przestrzeń bloga.

Z powyższych powodów postanowiłam więc zaryzykować i założyć Forum Włosomaniaczek - miejsce, gdzie będą mogły się spotkać wszystkie osoby, które kochają dbać o włosy po to, by wzajemnie się poznać i wymieniać uwagami.



Z tego miejsca chciałabym Was na to forum bardzo serdecznie zaprosić. Na razie nie znajdziecie tam wielu użytkowników ani tematów, ponieważ forum jest jeszcze świeże i potrzebuje osób, które nadałyby mu charakter i kształt. To, jak będzie wyglądało to miejsce za jakiś czas, zależy więc od Was :)) Od nas, w końcu też jestem włosomaniaczką :))


Bez zbędnego przedłużania - Forum Włosomaniaczek uważam za otwarte! Bawcie się dobrze!
Mam nadzieję, że uznacie je za dobrą i ciekawą inicjatywę :))

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

środa, 30 stycznia 2013

Jak odżywiać włosy przed myciem?

Wreszcie uporałam się z egzaminem, przez który od piątku nie miałam kiedy napisać nowej notki :) Na szczęście już mogę się zabrać do nadrabiania zaległości. Dzisiejszy wpis poświęcony będzie szeroko rozumianemu odżywianiu włosów, a konkretniej temu, w jaki sposób możemy je odżywić  przed myciem.


Źródło: http://ibeauty.pl/

Perspektywa tego, że za kilka godzin umyjemy włosy, daje nam fantastyczną okazję do tego, by wcześniej jeszcze coś dla nich zrobić. To świetny moment, aby nałożyć na nie olej albo domowej roboty maskę. Cenne składniki nałożone na kilka godzin na włosy pod czepek i ręcznik świetnie się wchłoną i wbrew pozorom wcale nie zostaną wypłukane podczas mycia (jeśli nie użyjemy zbyt mocnego szamponu).

Poniżej przedstawiam parę sposobów na to, jak można odżywić włosy oraz składniki, jakie można w tym celu wykorzystać. Standardowym sposobem jest oczywiście olejowanie, tj. nakładanie samego oleju na 2-3 godziny przed myciem, jednak czasem warto trochę pokombinować i nieco wzbogacić standardową pielęgnację :)

Zarówno z olejów, jak i domowych produktów czy nawet drogeryjnych odżywek możemy tworzyć przeróżne kombinacje, które dostarczą włosom wszystkich potrzebnych składników. W zasadzie nie ma tu jakiś konkretnych przepisów i wskazówek co do proporcji z tego względu, że każde włosy są inne i lubią otrzymywać składniki w różnych stężeniach i konfiguracjach. Warto więc popróbować i tworzyć mikstury, które najlepiej sprawdzą się na naszych włosach.


Czego możemy użyć do odżywienia włosów przed myciem?

  •  składniki domowe
- oleje
Jak już wspomniałam, dobrym sposobem na odżywienie włosów są oleje, których ze względu na to, że są tłuste, raczej nie użyjemy po myciu. Taki olej możemy zastosować solo lub dodać go w większej ilości do maski (domowej lub drogeryjnej). Olej może być oczywiście dowolny, według naszych preferencji.

- żółtko
Żółtko jaj zawiera wiele protein, które świetnie odżywią zniszczone włosy. Proteiny te są wielkocząsteczkowe, więc nie wnikną do wnętrza włosa, ale pozostaną na jego powierzchni, nieco je usztywniając i wzmacniając. Stosując żółtko należy uważać, by włosów nie przeproteinować.

- majonez
Jako że jest mieszanką oliwy i żółtka, jest połączeniem, które świetnie sprawdza się w kwestii odżywiania włosów. Na jego bazie można robić domowe maski, a także dodawać go do drogeryjnych (o ile oczywiście nie przeszkadza Wam zapach - może go zneutralizować dodatek miodu).

- miód
Posiada właściwości nawilżające oraz usztywniające, polecany jest głównie włosom jasnym. Przed dodaniem go do maski nie powinno się go podgrzewać, gdyż traci on wtedy część swoich właściwości.

- jogurt naturalny
Również możemy go dodać do masek. Nie polecam go jednak łączyć z żółtkiem, bo to połączenie to bomba proteinowa, która może nadmiernie wysuszyć i usztywnić włosy.

- kakao
Działa na włosy wzmacniająco i odżywczo, a także ma właściwości przyciemniające. Należy z nim więc uważać w przypadku jasnych włosów.

  • półprodukty
Nie jestem w tym temacie zbyt dobrze zorientowana, z racji tego, że sama nie posiadam zbyt wielu półproduktów, więc dodawanie tego typu składników do masek wymaga nieco większego doświadczenia. Są jednak półprodukty, które są dość łatwo dostępne i bez przeszkód możemy je dodawać do masek. 

- gliceryna
Kupimy ją w aptece za 2-3 zł, jest humektantem, a więc składnikiem pochłaniającym wodę. Można ją dodawać zarówno do masek nakładanych przed myciem, jak i po myciu, należy jednak uważać, aby jej stężenie w gotowym produkcie nie przekroczyło 5%.

- proteiny hydrolizowane
Kilka kropli roztworu protein również możemy dodać do maski. Ważne, aby były one hydrolizowane, gdyż tylko takie wnikają do wnętrza włosa. Uwaga, aby nie przesadzić z ilością.

- roztwór z aloesu
Aloes dobrze nawilża włosy, z tego co wiem, można go również kupić w aptece. Osobiście nigdy go nie używałam, od dłuższego czasu zbieram się, aby wreszcie wypróbować :)

- witaminy
Najpopularniejsze to C (rozpuszczalna w wodzie), A i E (rozpuszczalne w tłuszczach). Możemy je dostać w aptece w postaci kapsułek, które należy przebić igłą i zawartość dodać do maski.

  • gotowe produkty
Przed myciem możemy także nałożyć po prostu jakąś gotową, drogeryjną maskę, jednak ze względu na to, że za chwilę umyjemy włosy, wart coś do niej dodać, aby była bardziej treściwa. Prosta odżywka, albo nawet nielubiana maska, która zastosowana solo nie sprawdza się zbyt dobrze, może stać się świetną bazą do stworzenia dobrej, odżywczej mikstury :)


Po odżywieniu włosów przed myciem powinno się je umyć łagodnym szamponem bez SLS, aby pozostawione w nich cenne składniki nie zostały wypłukane. Z własnego doświadczenia wiem, że porządna maska nałożona przed myciem sprawdza się niekiedy lepiej niż odżywianie włosów po myciu. Mam nadzieję, że wpis okaże się pomocny :)

Jeśli znacie jeszcze jakieś dodatki, którymi można wzbogacić maskę przed myciem, piszcie w komentarzach! :)

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

czwartek, 24 stycznia 2013

Rycynowa kuracja na rzęsy - START

Dziś szybki wpis, ponieważ jestem właśnie w trakcie ogarniania ostatnich zaliczeń - jutro bieganie za wpisami, ostatnie kolokwium, oddanie pracy semestralnej... Kiedy się wreszcie z tym uporam, zostanie mi tylko jeden egzamin i sesja za mną :) Ale, przejdźmy do rzeczy...

Wczoraj rozpoczęłam kurację olejkiem rycynowym, który postanowiłam wypróbować na rzęsach. O olejku rycynowym napiszę kiedyś oddzielny post, ale dziś powiem tyle, że rewelacyjnie się u mnie sprawdza w kwestii przyspieszania porostu. Może moje rzęsy też go polubią? :) Mam ochotę wypróbować także własnoręcznie zrobioną odżywkę do rzęs, jednak muszę to odłożyć z bardzo prozaicznego powodu - nie posiadam opakowania po tuszu do rzęs ani żadnego innego, do którego mogłabym tą odżywkę włożyć :(

Zaczęłam wczoraj (23.01) i będę nakładać go na rzęsy codziennie przez kolejny miesiąc. Liczę na ich przyciemnienie, wzmocnienie i wydłużenie. W sumie na co dzień na nie nie narzekam, ale jestem po prostu bardzo ciekawa wyniku tej kuracji :)

Zdjęcie na start: 


Udanego piątku!
Klaudia :)

PS. Już za kilka dni na moim blogu pojawi się pewien post-niespodzianka... Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)))

wtorek, 22 stycznia 2013

Odżywka d/s w roli b/s - sposób na nawilżenie

Źródło: http://www.portretkobiety.pl/

Ponieważ dostałam parę pytań na temat wspomnianej przeze mnie w ostatnim poście metody, jaką stosuję, aby nawilżyć włosy, postanowiłam poświęcić temu zagadnieniu oddzielny post :)

Tak jak wspominałam, w sierpniu tego roku w mojej pielęgnacji włosów nastąpił pewien przełom. Do tamtej pory włosy były stale przesuszone mimo częstego stosowania oleju i masek. Postanowiłam więc wypróbować na sobie pewien sposób na nawilżenie włosów, który w moim przypadku okazał się strzałem w dziesiątkę.

Metoda polega na zastosowaniu odżywki do spłukiwania jako odżywki bez spłukiwania. Żeby rozwiać wątpliwości, jakie pojawiły się po przeczytaniu krótkiego opisu z ostatniej notki, wygląda to tak: myję włosy, nakładam na nie odżywkę, czekam odpowiednią chwilę, następnie spłukuję i czekam, aż włosy wyschną. Potem biorę jeszcze raz odżywkę do spłukiwania (może być ta sama, której użyłam wcześniej) i niewielką, ale zdecydowaną ilość nakładam na suche włosy
 

Czy włosy nie będą nadmiernie obciążone ani posklejane? 
W moim przypadku nigdy mi się to nie zdarzyło, włosy są gładkie i przyjemne w dotyku.

Jaka ilość odżywki będzie odpowiednia?
Na swoje włosy nakładam odżywkę małymi porcjami, dopóki nie nawilży wszystkich suchych pasm. Czasem nakładam jej całkiem sporo i nie dzieje im się krzywda. Moje włosy bardzo ciężko jest obciążyć i po prostu pochłaniają one aplikowaną odżywkę. Myślę, że jest to kwestia indywidualna, trzeba to przetestować na sobie aby ustalić, jaka ilość będzie nam pasować.

Jaka odżywka się do tego nadaje?
Próbowałam z kilkoma i zdecydowanie najlepiej sprawdzała się w tej roli Isana z olejkiem babassu, która, jak wiadomo, została wycofana i nie można jej już kupić. Aktualnie stosuję inne Isany, które sprawdzają się nieco gorzej, ale też ok. Podejrzewam, że wiele innych odżywek także będzie się nadawało - ja po prostu nie miałam jeszcze okazji się o tym przekonać. Ostatnio używam także kakaowego masła z Isany, którego jednak nie polecam, bo po jego zastosowaniu czuć, że włosy są czymś pokryte.

Ta metoda skleja włosy, a nie odżywia i nawilża.
Hmm... według mnie robi i to, i to. W pewnym sensie skleja włosy ze względu na dość gęstą konsystencję, zapobiegając w ten sposób puszeniu, ale odżywki zawierają przecież różne substancje odżywczo-nawilżające, które w ten sposób także częściowo dostają się do włosa.

Dlaczego odżywka d/s, a nie tradycyjna b/s?
Raz w życiu miałam typową odżywkę b/s i nie byłam zadowolona z jej działania, bo nie robiła z włosami kompletnie nic - nie nawilżała, nie zapobiegała puszeniu. Odżywki d/s są po prostu bardziej treściwe, a skoro nie obciążają, to dlaczego by ich nie stosować? :) Oczywiście jest to kwestia indywidualna - jednym ta metoda pasuje, inni wolą zwyczajne odżywki b/s. 


Mam nadzieję, że wpis jest pomocny :)

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

sobota, 19 stycznia 2013

Ile czasu potrzeba, aby stan włosów się poprawił?

Źródło: http://www.123rf.com

Na początku dbania o włosy wiele z Was pewnie zadaje lub zadało sobie pytanie: ile czasu musi minąć, aby efekty pielęgnacji były widoczne? Jak wiadomo, ani olejowanie, ani odżywianie nie przynosi efektów po pierwszym użyciu i potrzeba regularnego stosowania i dużej dozy cierpliwości, aby pojawiła się jakakolwiek poprawa. Jej brak przez dłuższy czas może być bardzo demotywujący, jednak dziś chciałabym nieco pocieszyć niektóre z Was :)

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, po jakim czasie pielęgnacja przyniesie efekty. Jeśli chodzi o olejowanie, potrwa to z pewnością dłużej niż kilka tygodni - nawet do kilku miesięcy. Każde włosy inaczej reagują na fundowane im zabiegi, poza tym często musi minąć trochę czasu, zanim zorientujemy się, czego tak naprawdę potrzebują i co najlepiej im odpowiada. Myślę też jednak, że to właśnie stosowanie nieodpowiednich metod może być główną przyczyną opóźnienia widocznego efektu - częstym błędem jest np. intensywne olejowanie, podczas gdy nasze włosy wołają o nawilżanie. Naturalną rzeczą jest to, że na początku popełnimy błędy, nawet wiele i że każdą metodę musimy przetestować na sobie, zanim ocenimy jej skuteczność. Dlatego też nie warto się zniechęcać, nawet, jeśli po kilku miesiącach nadal nie będzie poprawy - trzeba nadal próbować, testować różne metody, aż w końcu trafimy na coś, co naszym włosom będzie odpowiadało :)

tak wyglądały moje włosy na początku pielęgnacji

Pamiętam, jak na początku dbania o włosy oglądałam zdjęcia innych blogerek i bardzo zazdrościłam tym, u których duża poprawa nastąpiła już po 2-3 miesiącach. Ich włosy z suchych i matowych w tak krótkim czasie zmieniły się w gładkie i błyszczące... Od samego początku podchodziłam do sprawy pielęgnacji bardzo poważnie, regularnie stosowałam oleje, odżywki, podjęłam wiele wyrzeczeń, liczyłam więc na to, że poprawa nastąpi już wkrótce. Możecie się więc tylko domyślać, jak się czułam, kiedy po 5 miesiącach moje włosy wyglądały tak:

po 5ciu miesiącach pielęgnacji :(

Były nadal suche, kruche, matowe i wyglądały niezdrowo i nic nie wskazywało na to, aby aplikowane im od miesięcy zabiegi w jakikolwiek sposób im służyły. Byłam tym podłamana, zastanawiałam się nawet, czy nie rzucić tego wszystkiego w kąt, ale było już za późno - przez pielęgnację mocno ścięłam włosy, aby je zregenerować, a nie chciałam ich na nowo zapuszczać, popełniając te same błędy, co wcześniej. Próbowałam więc dalej, kombinowałam z różnymi metodami, czytałam blogi i wyciągnęłam wnioski.

Co pomogło? Okazało się, że włosy takie jak moje potrzebują silnego nawilżania. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z tego, że są takie suche. Postanowiłam więc skupić się na nawilżaniu i po każdym myciu w suche włosy wcierać odżywkę do spłukiwania. Jak się okazało, moje włosy chłonęły dosłownie każdą jej ilość, czasami aplikowałam jej dosyć sporo, a mimo to nigdy nie były posklejane ani obciążone. Po kolejnych dwóch miesiącach włosy wyglądały tak:

po 7 miesiącach pielęgnacji

Były o wiele bardziej nawilżone, zdyscyplinowane, błyszczące i gładkie. Jak się okazało, nie warto było się poddawać, bo byłam dosłownie o krok od znalezienia metody, która im odpowiadała. Do tej pory używam odżywki d/s jako b/s i stan włosów nawilżenia włosów utrzymuje się na zadowalającym poziomie. Oczywiście moim włosom jeszcze wiele brakuje... niestety mimo prawie rocznej pielęgnacji nadal nie potrafię wydobyć z nich blasku - są zdrowe, ale bardzo matowe. Też czasami myślę, że to się nigdy nie zmieni, ale z drugiej strony, może po prostu nie trafiłam jeszcze na sposób, który się w ich przypadku sprawdzi :) Jednak w ich stanie nastąpiła tak duża poprawa, że mimo wszystko nie mam na co narzekać. Świadomą i naturalną pielęgnację mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, bo, choć czasem jest niewdzięczna i czasochłonna, prędzej czy później przyniesie efekty.

Pozdrawiam Was serdecznie!
Klaudia

piątek, 18 stycznia 2013

Kuracja skrzypokrzywą. Miesiąc 2: podsumowanie

Minął kolejny miesiąc kuracji skrzypokrzywą - czas na podsumowanie :) O rezultatach z pierwszego miesiąca możecie poczytać tutaj.

Skrzypokrzywę przyjmowałam w dokładnie takiej samej formie, jak miesiąc temu, czyli kubek dziennie (1 łyżeczka skrzypu + 1 łyżeczka pokrzywy). Piłam ją codziennie, regularnie.



Wypadanie: Utrzymuje się nadal na przyzwoitym poziomie, to znaczy - włosów wypada mało :) Choć nie wiem, czy nie odrobinę więcej niż ostatnio. Włosy jednak wyraźnie się zagęszczają, tak więc mimo wszystko jest to wynik dość dobry.

Babyhair: O ile miesiąc temu ich nie było, tak teraz je zauważyłam, co prawda nie w jakiejś gigantycznej ilości, ale są :) Od miesięcy z nimi walczyłam, a teraz nawet mnie ucieszyły. Mam nadzieję, że jest to efekt suplementacji, a nie po prostu pokręconej natury moich włosów - tak chciałabym mieć wszystkie włosy równej długości...

Przyspieszanie porostu: Jest to kwestia, w której wypowiedzieć się jest mi najtrudniej, ponieważ go nie mierzę. Wydaje mi się jednak, że skrzypokrzywa przyczyniła się w tej kwestii (odsyłam do podsumowania pielęgnacji grudniowej). W przyszłym miesiącu będzie mi jeszcze trudniej to określić, ponieważ ostatnio zaczęłam też stosować olejek rycynowy a skórę głowy, ponieważ postanowiłam jednak jeszcze trochę zapuścić włosy :)

Paznokcie: Wydaje mi się, że nieco się wzmocniły :) Ale mam wątpliwości.

Skutki uboczne: Tak jak ostatnio, przyjmowanie skrzypokrzywy nie jest dla mnie w żaden sposób uciążliwe, nie zauważyłam żadnych negatywnych zmian przy jej stosowaniu.


Przede mną jeszcze miesiąc kuracji :) Jestem zadowolona z jej efektów, mam wrażenie, że dzięki niej włosy stają się coraz bardziej gęste. Po zakończeniu picia skrzypokrzywy zrobię sobie pewnie jakąś przerwę, a potem mam już kolejny pomysł na suplementację... :) I nie mogę się doczekać!

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

środa, 16 stycznia 2013

Jakie składniki kosmetyczne warto znać? O analizie składów dla początkujących

http://www.wisegeek.org/

Dzisiejszy post przeznaczony jest przede wszystkim dla początkujących włosomaniaczek oraz osób, które dopiero raczkują w kwestii analizy składów. Jak wiadomo, jest to zagadnienie bardzo ważne w pielęgnacji zarówno włosów, jak i całego ciała. Dzięki odpowiednio dobranym kosmetykom jesteśmy w stanie świadomie dbać o włosy i skórę, dostarczając im niezbędnych substancji i chroniąc je przed składnikami, które im szkodzą. Postanowiłam więc stworzyć wpis wprowadzający do analizy składów i wyróżnić w nim te związki, które warto kojarzyć. Nie potrzeba do tego wyszukanej wiedzy chemicznej, wystarczy zapamiętać nazwy kluczowych związków i odnajdywać je w składzie na etykietce kosmetyku. Sama chemikiem nie jestem (jeszcze...;p), więc przedstawię Wam tą kwestię bardziej praktycznie niż naukowo :)

Rozpoczynając analizę składu należy wiedzieć, że w spisie znajdującym się na opakowaniu każdego kosmetyku składniki są poukładane pod względem ilości, w jakiej się w danym produkcie znajdują. Tym samym - pierwsze trzy, cztery substancje są jego składnikami głównymi, dalsze są dodatkowe i uzupełniające, a na ogół wszystko, co znajduję się po Parfum (zapachu) występują w ilościach śladowych (często są to różne ekstrakty, które są tam wymieniane bardziej ze względu na możliwość wywołania alergii niż na ich faktyczne działanie). Warto więc zwracać uwagę nie tylko na to, jakie substancje znajdują się w kosmetyku, ale także w jakiej ilości tam występują. Przy zakupie nie warto się więc sugerować np. obecnością oleju, jeśli znajduje się on bliżej końca składu ani przejmować się SLS, skoro nie jest na początku.

Kosmetycznych nazw i substancji kryjącymi się pod nimi są setki, jeśli nie więcej. Na szczęście nie musimy znać na wyrywki ich wszystkich :) Poniżej przedstawiam stworzoną przeze mnie listę składników, których znajomość uważam za najbardziej przydatną w kwestii dobierania kosmetyków. Znając tylko te produkty, będzie nam dużo łatwiej określać charakter kosmetyków i wybierać te dla nas odpowiednie. No, to zaczynamy :)

  • Sodium Laureth Sulfate (SLS)
    Jest to podstawowy składnik, jaki należy rozpoznawać przy zakupie szamponu. Jest to substancja powierzchniowo czynna o dobrych właściwościach pianotwórczych. Jest zaliczana do silnych detergentów, występuje powszechnie w większości środków myjących. Na ogół jest to składnik szkodliwy i drażniący, którego kontakt ze skórą powinien być ograniczony (więcej o SLS możesz przeczytać tutaj). Gdzie go szukać, a gdzie unikać?
    TAK: w szamponach oczyszczających, stosowanych raz na kilka tygodni (o szamponach pisałam tutaj i tutaj), ewentualnie w żelach pod prysznic i płynach do kąpieli, o ile nas nie podrażnia
    NIE: w szamponach stosowanych na co dzień, w kosmetykach dla niemowląt oraz przeznaczonych dla higieny intymnej, w żelach pod prysznic stosowanych przez osoby mające skórę skłonną do alergii i podrażnień

  • Alcohol, Alcohol Denat
    Szkodliwy alkohol, w kosmetykach występuje czasem w roli konserwantu, jest często obecny we wcierkach i mgiełkach do włosów i skóry głowy. Na ogół szkodliwy - może podrażniać oraz wysuszać włosy i skórę.
    TAK: we wcierkach i mgiełkach, o ile nas nie podrażnia i nie wzmaga wypadania włosów i ich nie wysusza, w perfumach i wodach toaletowych
    NIE: w szamponach, odżywkach, jedwabiu do włosów, kremach do twarzy i innych kosmetykach (podobnie jak w przypadku SLS), w mgiełkach i wcierkach, jeśli wywołuje u nas podrażnienia
    UWAGA: Denatu nie należy mylić z nieszkodliwymi alkoholami, takimi jak np. Cetearyl Alcohol, który jest emolientem i jego obecność jest w kosmetyku pożądana.

  • Parafina (Paraffinum Liquidum, Parafin, Mineral Oil, Petrolatum)
    Parafina jest olejem mineralnym, dodawanym często do kremów i produktów do pielęgnacji ciała. Jej zadaniem jest wygładzenie skóry i nadanie jej elastyczności oraz ochrona włosów przed zniszczeniami mechanicznymi i utratą wody. W rzeczywistości powoduje zapychanie porów, sprzyjając tym samym rozwój bakterii i powstawaniu trądziku. Jej działanie na poprawę stanu i wyglądu naszej skóry jest więc jedynie pozorne. Parafina to temat na oddzielny post, nie będę więc się teraz szczegółowo nad nią rozwodzić :)
    TAK: w odżywkach do włosów do spłukiwania i bez spłukiwania, o ile nasze włosy ją tolerują, ewentualnie w balsamach do ciała, jeśli nie przeszkadza nam uczucie filmu na skórze i tłustości po ich użyciu
    NIE: w kremach do twarzy, zwłaszcza, jeśli mamy skłonności do zaskórników i trądziku!

  • Silikony (z ich nazwami zapoznaj się tutaj!)
    Są tu substancje filmotwórcze, tworzące na włosach lub skórze ochronną powłokę. O ile w przypadku włosów mogą być pożądane (jeśli są stosowane rozsądnie), tak myślę, że nie warto ich stosować przy pielęgnacji skóry - zapychają pory, nie pozwalają skórze oddychać, po użyciu pozostawiają tłustą powłokę. Silikony mają bardzo różne nazwy (często zakończone na -one lub rozpoczynające się na poly-), z którymi szczególnie warto się zapoznać.
    TAK: w odżywkach i maskach (jeśli posiadamy włosy łamliwe lub mocno zniszczone), odżywkach b/s, kosmetykach przeznaczonych do zabezpieczania końcówek włosów
    NIE: w szamponach, kremach do twarzy, emulsjach do ciała

  • Oleje (Oil)
    Czas na jakieś bardziej pożądane składniki :) Na naturalnych olejkach powinna się oprzeć w zasadzie cała pielęgnacja naszego ciała i włosów, ponieważ to one zawierają niezbędne składniki odżywcze i witaminy. Olejów jest bardzo wiele, w składzie praktycznie zawsze ich nazwa kończy się na Oil (z wyjątkiem Mineral Oil: patrz wyżej).
    TAK: w kremach do twarzy, balsamach do ciała, maskach i odżywkach do włosów d/s i b/s - po prostu 100% pielęgnacji :)
    NIE: właściwie nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy :) może odżywki b/s, jeśli nasze włosy mają skłonność do obciążenia i nadmiernego przetłuszczania

  • Ekstrakty (Extract)
    Podobnie jak  w przypadku olejów, ekstrakty roślinne są mile widziane w wielu kosmetykach. Ważne, aby znajdowały się w składzie jak najwyżej - jeśli są na końcu, znajdują się w ilościach śladowych i nie wzbogacają działania kosmetyku.
    TAK: w szamponach, odżywkach, maskach, kremach do twarzy, emulsjach do ciała i tak dalej, i tak dalej...
    NIE: jeśli wiemy, że jesteśmy uczuleni na dany ekstrakt

  • Inne substancje, które warto kojarzyć:
    Glycerin - gliceryna, ma właściwości nawilżające
    Urea - mocznik, właściwości nawilżające
    Tocopherol - witamina E
    Citric Acid - witamina C

Myślę, że znając jedynie te kilka nazw, możemy już dokonać całkiem sensownych analiz składu i już na pierwszy rzut oka stwierdzić, czy kosmetyk, z jakim mamy do czynienia jest wartościowy, czy też nie. Mam nadzieję, że post okaże się przydatny i że nieco ułatwi wejście w świat kosmetycznych składników :)

A może dopisałybyście coś jeszcze do powyższej listy?

Pozdrawiam,
Klaudia

PS. Kilka dni temu liczba wejść na bloga przekroczyła 100 000, dziękuję! :)

niedziela, 13 stycznia 2013

Analiza kolorystyczna - mój typ kolorystyczny

Tak jak wspominałam przy okazji pierwszego postu dotyczącego analizy kolorystycznej, przez ostatnie parę tygodni próbowałam ostatecznie ustalić, jaki jest mój typ kolorystyczny. W tym celu przeczytałam dziesiątki artykułów, obejrzałam setki swoich zdjęć, zrobiłam mnóstwo przymiarek i rozpatrzyłam wiele możliwości, aby po tym czasie orzec bez żadnych wątpliwości: jestem Zimą.

Tak jak ostatnio, chciałam zaznaczyć, że nie jestem stylistą ani wizażystą i nie posiadam odpowiedniego przygotowania do tego, aby robić profesjonalne analizy kolorystyczne. W poniższej, dokonanej przeze mnie autoanalizie mogą być więc błędy i pomyłki. Jeśli jesteś bardziej doświadczona w tej kwestii niż ja i masz uwagi co do tej analizy, jestem otwarta na krytykę i wdzięczna za wszelką pomoc :)

Z powyższych powodów przez jakiś czas wahałam się przed napisaniem tego postu, ale stwierdziłam, że prawdopodobieństwo, że określiłam swój typ niepoprawnie, jest niewielkie. Nie wiem nawet w zasadzie, czy ten post kogoś zainteresuje, ale jeśli zdecydujecie się go przeczytać, bardzo proszę Was o Wasze subiektywne opinie związane z wątpliwościami, o jakich wspominam w tekście. Będę wdzięczna za wszelkie rady i podpowiedzi! Zatem - zapraszam do przeczytania mojej, zimowej analizy :) Będzie dużo zdjęć, z góry przepraszam, jeśli jakość niektórych nie będzie najlepsza. Wszystkie można powiększyć, klikając na nie.


Jak wspominałam w ostatnim poście, Zima jest typem chłodnym i mocno kontrastowym. Patrząc na Zimę, mamy wrażenie, że jej główne barwy to biel i czerń - kolor włosów i cery mocno odróżniają się od siebie. 

Patrząc na moje zdjęcia kontrast ten można dostrzec bez trudu. Przyglądając się nieco dokładniej poszczególnym "częściom składowym mnie", także można wyłapać wiele cech charakterystycznych dla Zimy. Mimo to nie jestem do końca pewna, czy jestem czystym typem (zapewne nie), ale o tym później.

W dalszej części postu omówię po kolei kolejne kwestie związane z określaniem typu urody, starając się pokazać na ich przykładzie cechy Zimom charakterystyczne oraz odstępstwa. 



Włosy
Moje włosy od dzieciństwa były ciemne, z czasem ciemniały jeszcze bardziej. Czasem spotykam się nawet z opiniami, że są czarne. Czarne na pewno nie są, ale nie ma wątpliwości co do tego, że są bardzo ciemne. Na zdjęciach wyglądają różnie ze względu na różnice w oświetleniu, ale z pewnością nikt nie nazwałby ich koloru ciemnym blondem albo średnim brązem.

Charakterystyczny dla włosów Zim jest brak ciepłych refleksów, a za to często występuje u nich niebieskawa poświata, zwłaszcza, kiedy są czarne. Ponieważ moje nie są, byłam pewna, że u mnie takiej nie ma - jakie było moje zdziwienie, kiedy przeglądałam stare zdjęcia i ją zauważyłam :)



Widoczna jest nawet na ostatnim zdjęciu pochodzącego z czasów, gdy moje włosy były bardzo zniszczone. Obecnie najlepiej ją widać w górnych, najzdrowszych partiach, o wiele gorzej na dolnych, które są w gorszej kondycji. Zdjęcie warkocza pokazuje moje aktualne włosy.

Brak ciepłych refleksów można zobaczyć też na poniższym zdjęciu, na którym wyglądają co prawda na popielate, takie jak u lat, jednak zapewniam Was, że normalnie są o wiele ciemniejsze:


Cera i opalenizna
Niestety nie jestem w stanie precyzyjnie określić mojego koloru cery. Nie znam się na kolorach na tyle, by nazwać go różowawym, beżowym, kością słoniową albo podobnym odcieniem. Można go jednak zobaczyć na zdjęciach i wydać wyraźnie, że jest dosyć jasny, czasem nawet blady. Nie posiadam też piegów ani nie mam skłonności do rumieńców.

Jeśli chodzi o opaleniznę, przy "dobrych wiatrach", tj. przebywaniu przez dłuższy czas na silnym słońcu, potrafię się dość mocno opalić i praktycznie nigdy nie mam problemów z poparzeniami słonecznymi, jednak opalenizna zupełnie się mnie nie trzyma i schodzi zupełnie po zaledwie kilku tygodniach. Poniższe zdjęcie nie jest zbyt dobre, bo zrobione w kiepskim oświetleniu (zdjęcie nie było przerabiane), ale można na nim zobaczyć jej naturalny odcień:


Oczy
Moje oczy mają niesprecyzowany kolor - coś pomiędzy zielenią, a błękitem, podobno bardziej w błękit, choć wszystko zależy tu od oświetlenia i barw towarzyszących. 


To zdjęcie również nie jest zbyt dobre, ale bez trudu można tutaj dostrzec dwie bardzo charakterystyczne dla Zim cechy:
1. Ciemniejszą obwódkę otaczającą źrenicę, która wyraźnie oddziela ją od białka
2. Delikatnie niebieskawe zabarwienie białka, które wyraźnie wskazuje na to, że jestem typem chłodnym.

Barwy, w jakich wyglądam dobrze
I tu zaczyna się cała zabawa :) W zasadzie nie potrafię stwierdzić, w jakich kolorach jest mi najlepiej. Jest mi bardzo trudno spojrzeć na siebie obiektywnie. Mogę jednak przyjrzeć się ubraniom w swojej szafie i stwierdzić, w jakich kolorach czuję się najlepiej.

Zimom najbardziej pasują przede wszystkim czyste, nasycone i bardzo wyraziste barwy. Często takie wybieram - świetnie czuję się w niebieskim, czerwonym, amarantowym, czarnym i śnieżnej bieli. Myślę, że bluzka na zdjęciu po prawej oraz chabrowa sukienka na jednym z powyższych zdjęć pasują mi dobrze. Nie lubię jednak przesadzać z intensywnością barw, ponieważ kojarzy mi się nieco z kiczem i tandetą. Zdecydowanie jednak nie przepadam za kolorami takimi jak jasny błękit, jasne szarości, przełamane biele, beże czy khaki - czuję się w nich po prostu fatalnie. Wskazuje to więc na to, że mój gust również jest "zimowy". Jednak kwestia barw, w jakich mi do twarzy nieco poddała w wątpliwość to, czy jestem czystym typem, kiedy podstawiłam swoje zdjęcie pod próbnik zaproponowany przez Arsenic w jej analizie:



Patrząc na to zdjęcie, nie jestem pewna tego, w których barwach jest mi lepiej. Te po lewej są nieco za blade, z kolei te po prawej są nieco zbyt intensywne. To może wskazywać na to, że mój typ jest mieszany i że mogę w sobie posiadać pierwiastek lata.

Wracając do tematu barw, kilka dni temu postanowiłam zrobić sobie zdjęcia w barwach charakterystycznych dla różnych pór roku. Niestety również nie potrafię na nie spojrzeć do końca obiektywnie, dlatego te dwa zadania - ocena zdjęcia powyższego oraz poniższych - pozostawiam Wam :) Zdjęcia są oczywiście nieprzerabiane, nie mam na nich podkładu ani żadnego kosmetyku, który mógłby przekłamać kolor mojej cery (zresztą, nigdy go nie mam).


Na zdjęciu po lewej jestem ubrana w barwy bardziej charakterystyczne dla lat, po prawej dla zim. Nie wiem, jak lepiej wyglądam, ale lepiej czuję się w czerwonym swetrze. Sweter po lewej również lubię, jednak czuję się w nim nieco nijak - nigdy nie noszę go solo, zawsze dobieram do niego biżuterię w bardziej zdecydowanym kolorze.


Te zdjęcia miały za zadanie rozstrzygnąć, czy jestem typem ciepłym, czy chłodnym. Nie wiem, co o nich sądzicie, ale niezależnie od tego, w którym swetrze wyglądam lepiej i tak jestem typem chłodnym.

Zagadką jest dla mnie również to zdjęcie, z którego usunęłam pomarańczowe fragmenty na bluzce. Spotkałam się z różnymi opiniami i nie jestem w stanie stwierdzić, w której wersji wyglądam lepiej.


Inne
Zbliżając się do końca... :) Omówiłam już chyba najważniejsze kwestie, jakie należy wziąć pod uwagę, dokonując analizy. Na koniec wspomnę więc jeszcze o oprawkach okularów, jakie noszę. Wybierałam je ponad rok temu i bez wahania wzięłam czarne i wyraziste, nie brałam nawet pod uwagę delikatnych, drucianych. Nie przepadam także za złotą biżuterią, zdecydowanie wolę srebrną, nawet wybierając biżuterię, jaką ktoś chciał mi sprezentować, uparłam się na białe złoto zamiast zwykłego. Te dwie rzeczy również wskazują na to, że jestem po pierwsze typem chłodnym, a po drugie lubiącym kontrasty :)


Na koniec dziękuję Wam, jeśli przebrnęłyście przez ten post i jeszcze raz bardzo Was proszę o wszelkie uwagi i wyrażenie Waszego zdania w kwestii pasujących mi barw, a także o krytykę tego, co zrobiłam źle - jest to dla mnie bardzo ważne! Wychodzi tu niestety moje niedoświadczenie w tej kwestii i niezdolność do spojrzenia na siebie samą krytycznym i obiektywnym okiem :)

Dziękuję jeszcze raz i życzę wszystkim udanego poniedziałku :)
Klaudia

sobota, 12 stycznia 2013

Analiza kolorystyczna - wstęp

Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić czemuś, co już od jakiegoś czasu bardzo mnie interesuje: kwestii dokonywania analizy kolorystycznej, określania typu urody i dobierania barw. Na początek chciałabym zaznaczyć, że nie jestem stylistką ani wizażystką i nie jestem w stanie dokonywać profesjonalnych analiz. Chciałam jednak przynajmniej odrobinę otrzeć się o tą kwestię na moim blogu, gdyż uważam, że jest to zagadnienie szczególnie ciekawe :) Zapraszam.



Dlaczego warto jest poznać swój typ kolorystyczny? 
Jest to ważne przede wszystkim dlatego, że z pewnością pomoże to nam umiejętnie dobierać kolory (ubrania, makijaż i dodatki) tak, aby nasza uroda prezentowała się w nich jak najlepiej i aby zostały podkreślone jej walory, a ukryte mankamenty. Źle dobrane barwy mogą spowodować, że będziemy wyglądały na przygaszone, zmęczone, nasz ubiór będzie odcinał się od naszej naturalnej kolorystyki, przez co będzie się miało wrażenie, że zdecydowanie coś w naszym wyglądzie jest nie na miejscu.

Czym są typy kolorystyczne? 
Wśród Polek możemy wyróżnić ich cztery. Każdy z nich przejawia określone cechy oraz posiada przypisane barwy, które najlepiej podkreślają jego urodę. Przejęły one nazwy od czterech pór roku. Dzielimy je na typy ciepłe i chłodne.

TYPY CIEPŁE: wiosna, jesień
TYPY CHŁODNE: lato, zima

Należy jednak pamiętać, że rzadko ma się do czynienia z czystymi typami - każda kobieta może posiadać cechy pochodzące z różnych typów, ustalamy więc w zasadzie to, który typ dominuje. Typy czterech pór roku są raczej określeniami umownymi, które mogą nam dać pewne wskazówki, ale w żaden sposób nas nie szufladkują. Jak wiadomo, każda z nas jest niepowtarzalna i posiada unikalne, charakterystyczne dla siebie cechy, co czasem sprawia, że nie da się ich przydzielić do żadnego z typów :)

Jak określić swój typ urody? 
Czasem jest to kwestia bardzo oczywista, ale często nie można tego stwierdzić na pierwszy rzut oka - wówczas należy dokładnie przyjrzeć się sobie pod kątem naszych naturalnych barw i tych, w których czujemy się najlepiej, kiedy je nosimy. Dokonując analizy należy wziąć pod uwagę następujące kwestie:

  • naszą karnację - czy jej odcień jest chłodny, czy ciepły, czy występują na niej piegi, przebarwienia, czy mamy tendencję do rumieńców
  • opalenizna - czy opalamy się łatwo, czy jej kolor jest ciepły, czy chłodny, czy mamy skłonności do poparzeń słonecznych
  • naturalny kolor włosów - czy jest ciemny, czy jasny, jaki ma odcień, czy występują w nim ciepłe, czy chłodne refleksy
  • kolor oczu - czy jest wyrazisty, czy bliżej nieokreślony, czy tęczówka jest chłodna, czy ciepła, czy białko ma odcień żółtawy, idealnie biały czy niebieskawy, czy wokół tęczówki występuje ciemniejsza obwódka oddzielająca ją od białka
  • nasze ulubione barwy - czyli to, w jakich kolorach czujemy się najlepiej i jakie sami najczęściej wybieramy. Często podświadomie decydujemy się na barwy, w których nam do twarzy i które współgrają z naszą urodą, bo w innych po prostu czujemy się źle. Warto przyjrzeć się, czy najczęściej noszone przez nas kolory są ciepłe, czy chłodne, intensywne, czy przygaszone.
Warto przypomnieć, że przy analizie bierzemy pod uwagę nasze naturalne kolory - niefarbowane włosy, cerę bez opalenizny i makijażu. W typach urody nie chodzi o to, że np. przefarbujemy włosy na inny kolor i w ten sposób zmienimy swój typ. Typ urody jest wpisany w każdą z nas niezależnie od tego, jakich metamorfoz dokonamy.

Czym charakteryzują się poszczególne typy?
Omówię tutaj zaledwie w kilku zdaniach każdy z typów. Dokładny opis wymaga rozpatrzenia bardzo wielu kwestii, a także uwarunkowań indywidualnych, czego nie będę w tym momencie robić. Może kiedyś, kiedy będę miała większą wiedzę na ten temat, poświęcę każdemu z typów oddzielny wpis :)


Na początek wiosna - typ jasny i ciepły. Charakteryzuje ją ciepły, skóry, która może być złotawa, brzoskwiniowa lub porcelanowa, czasem występują na niej delikatne piegi. Włosy wiosny są na ogół jasne, zawsze występują w nich ciepłe refleksy, mogą mieć barwę od jasnego blondu do jasnego brązu, zawsze mają jednak odcień ciepły. Oczy są najczęściej niebieskie, zielone, turkusowe lub jasnobrązowe. Kolory ubrań, jakie powinna wybierać wiosna to przede wszystkim barwy ciepłe, jasne - po prostu wiosenne :)



Lato to najpopularniejszy polski typ. Jest to typ chłodny: cera lata jest mleczna lub lekko różowa, ogólna karnacja chłodna, czasem ma delikatnie błękitny odcień. Charakterystyczne dla lat są ich włosy, które mogą mieć barwę od ciemnego blondu po średnie brązy, jednak zawsze posiadają popielaty odcień. Oczy są szaroniebieskie, szare, jasnoniebieskie, szarozielone, niebieskozielone, piwne lub brązowe, ich oprawa nie jest szczególnie wyrazista. Kolory, w jakich lato czuje się najlepiej, to wszelkie przygaszone, chłodne odcienie oraz pastele.

Jesień to kolejny ciepły typ. Koloryt jesiennej cery jest brzoskwiniowy, złotawy, czasem jest blada, często występują piegi. Włosy często mają wyraźny kolor - rudy, rudawy, kasztanowy, miedziany, złocisty, zawsze posiada wyraziste, ciepłe refleksy. Oczy mogą mieć intensywną barwę: niebieską, niebieskozieloną, stalową, bursztynową, orzechową, czasem na tęczówce występują złociste przebarwienia, białko często ma odcień żółtawy. Kolory jesieni to ciepłe, złamane barwy, jakie jesienią możemy zaobserwować za oknem :)


Zima - bardzo wyrazisty i kontrastowy typ. Cera zimy jest chłodna - albo bardzo blada, porcelanowa, albo ciemna, oliwkowa (mówimy wówczas o zimie południowej). Włosy zimy mają kolor od ciemnych brązów po czerń, czasem mają zimny, niebieskawy połysk. Oczy mają na ogół czystą, nasyconą barwę - są brązowe, niebieskie, niebieskozielone, szare, białko ma odcień błękitny, od tęczówki oddziela je wyraźna, ciemniejsza obwódka. Zima nie posiada żadnych ciepłych ani złocistych refleksów. Kolory, jakie jej pasują to barwy czyste, intensywne, nasycone, kontrastowe.


Określanie typów kolorystycznych to ciekawe, aczkolwiek niełatwe zajęcie, które wymaga od obserwatora dobrej znajomości kolorów, bacznej uwagi i obserwacji. Myślę jednak, że warto zasięgnąć nieco informacji na ten temat i spróbować określić swój typ, gdyż można na tym wiele skorzystać :) Aby określić swój typ, można też skorzystać z internetowego testu (np. takiego), który może nas nieco naprowadzić na jakiś konkretny typ, jednak nie warto się nim zbyt mocno sugerować - dużo lepszym rozwiązaniem jest obserwacja siebie i barw, w jakich czujemy się dobrze.

Nad określeniem swojego typu pracowałam przez ostatnie parę tygodni i pewnie poświęcę temu oddzielny wpis :) A Wy? Wiecie już, jaki jest Wasz typ urody?

PS. Dziś jest sobota, więc dzień, kiedy miał się pojawić kolejny wpis z serii "Przepis na sobotę". Na razie jednak wstrzymam się z publikowaniem tych postów, ponieważ muszę się trochę ogarnąć po mojej grudniowej nieobecności. Obiecuję, że na pewno wrócę do tego tematu z mnóstwem różnych pomysłów :)

czwartek, 10 stycznia 2013

Podsumowanie ostatnich 6 miesięcy pielęgnacji

Zupełnie nie planowałam robienia jakichkolwiek podsumowań w najbliższym czasie, jednak wczoraj wzięłam się za przeglądanie starych zdjęć i to, co zobaczyłam, sprawiło, że jestem w niemałym szoku...


Cały czas miałam wrażenie, że moje włosy się prawie nie zmieniają, ale dopiero z perspektywy czasu widać jak na dłoni, że świadoma pielęgnacja jest dla nich zbawienna. Nie mogę uwierzyć, że minęło tak niewiele czasu, a poprawa jest tak ogromna!

Pierwsze zdjęcie zostało zrobione pod koniec czerwca. W klasie maturalnej włosy wypadały mi po prostu na potęgę z powodu stresu, przemęczenia i chorowania. Nigdy nie były tak rzadkie - miejscami było widać prześwity, takie jak na powyższym zdjęciu, a i same włosy były w opłakanym stanie - bardzo słabe, kruche, było ich bardzo, bardzo mało. Całe szczęście, że wówczas nie pozostawiłam ich samym sobie, tylko zaczęłam działać i dzięki temu dziś mogę się cieszyć tym, co widoczne jest na zdjęciu po prawej stronie :) Dodatkowo na czerwcowym zdjęciu były po mocnym skróceniu dokonanym na początku prawidłowej pielęgnacji i, jak na mnie, były wyjątkowo krótkie. Nie żałowałam ścięcia, ale nie czułam się dobrze w tej długości i wolałam je z powrotem zapuścić. Jak widać, dzisiaj moje włosy wyglądają zupełnie inaczej, z czego się bardzo, bardzo cieszę!


Jak wyglądała moja pielęgnacja przez ostatnie pół roku?
  • mycie włosów co drugi dzień szamponem bez SLS
  • po każdym myciu stosowanie odżywki bez silikonów
  • około raz w tygodniu maska po myciu na godzinę pod czepek i ręcznik
  • 1-2 razy w tygodniu olej na 2-3 godziny przed myciem pod czepek i ręcznik
  • po każdym myciu stosowanie odżywki b/s
  • stosowanie olejów i wcierek na skórę głowy
  • podcinanie końcówek co 2 miesiące
  • zabezpieczanie końców odżywką b/s i silikonowym serum po każdym myciu
  • rozczesywanie tylko suchych włosów
  • spanie w koczku lub warkoczu
  • zdrowa dieta - zupełne wyeliminowanie z niej fast foodów, słodzonych napojów, częściowo słodyczy i innych bezwartościowych produktów, wprowadzenie większej ilości warzyw, owoców, picie herbat ziołowych
  • suplementacja - na początku tabletki ze skrzypem, od niedawna skrzypokrzywa
  • regularny peeling i masaż skóry głowy
  • w lecie zabezpieczanie przed słońcem, zimą przed mrozem i wiatrem
  • nieużywanie prostownicy, lokówki, farby, suszarka tylko sporadycznie

Ufff... to chyba wszystko, choć nie sposób tu wspomnieć o wszystkich wypróbowanych specyfikach i eksperymentach :) Mam nadzieję, że stosowane przeze mnie metody okażą się pomocne dla niektórych z Was. Życzę Wam wielu włosowych sukcesów!

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia :)

środa, 9 stycznia 2013

Kremowanie włosów - podejście drugie z kakaowym kremem Isana

Jakiś czas temu zamieściłam na blogu wpis dotyczący kremowania włosów. Wówczas przeprowadziłam pierwszą i niezbyt udaną próbę na swoich włosach z użyciem kremu Herbamedicus. O ile uwielbiam jego działanie na cerę, na włosach nie sprawdził się zupełnie. Niedawno zaopatrzyłam się w polecane przez wiele blogerek kakaowy krem Isany, który okazał się strzałem w dziesiątkę! :)

Nie chcę w tym momencie pisać jego pełnej recenzji, ale mogę powiedzieć, że kocham jego działanie nie tylko na włosy, ale przede wszystkim na skórę - niesamowicie ją pielęgnuje, jak żaden inny kosmetyk, którego wcześniej miałam okazję używać. :)


Źródło: http://wizaz.pl
Skład: Aqua, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Ethylexyl Stearate, Cocos Nucifera Oil, Butylene Glycol, Cetyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Copernicia Cerifera Cera, Theobroma Cacao Butter, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Isopropyl Palmitate, Carbomer, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Benzyl Alcohol, Benzyl Benzoate, Coumarin.


Krem nałożyłam na suche włosy na około 1h przed myciem (czepek + ręcznik), a następnie umyłam je balsamem Babydream fur Mama.

Jakie były efekty? Włosy niesamowicie gładkie, miękkie, odpowiednio nawilżone, ujarzmione i błyszczące :) Nie trzeba nic więcej pisać w tym temacie, były po prostu takie, jakie mogłyby być zawsze :) Nieco bałam się tej próby, ponieważ krem ten zawiera w składzie olej kokosowy, który może spowodować puch na wysokoporowatych włosach, ale zupełnie niepotrzebnie.

Metoda jest jak widać prosta i warta polecenia. Krem Isana można oczywiście kupić w Rossmannie za niewysoką cenę (9-10zł/500ml).


Pozdrawiam serdecznie :)
Klaudia


[Edycja recenzji 28.09.2013]

Niestety, po dłuższym używaniu tego produktu moje zdanie o nim diametralnie się zmieniło. Po kilku pierwszych użyciach włosy rzeczywiście były wygładzone i gładkie, jednak po następnych pojawiał się puch i chaos. Poza tym zapach, który na początku wydawał mi się przyjemny, przy regularnym używaniu stał się strasznie męczący, wręcz nie do zniesienia. Działanie na skórę jest w zasadzie przeciętne, miałam okazję używać o wiele lepszych produktów. Zostało mi jeszcze trochę tego masła i próbuję je zużyć, raczej nie kupię go ponownie.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ukraińska maska przeciwko wypadaniu włosów z łopianem (Витэкс) - recenzja


Tak oto przyszedł czas na wyczekiwaną recenzję ukraińskiej maski - produktu, o którym można orzec, że praktycznie nie ma wad :) Zapraszam.



Ukraińska maska przeciwko wypadaniu włosów z łopianem,
Витэкс

Skład:

Cena: 25 hrywien (8,75 zł)/450ml


Maskę tę zakupiłam we wrześniu, kiedy byłam we Lwowie. Niestety nie można jej kupić w Polsce, ponieważ została wyprodukowana przez ukraińską firmę i podejrzewam, że jest dostępna tylko tam. A szkoda - bo to zdecydowanie mój ulubiony produkt! Kiedy będę na Ukrainie, na pewno zaopatrzę się w kolejne opakowania :)

Maska znajduje się w plastikowym, poręcznym opakowaniu. Jej konsystencja jest budyniowa, dość rzadka jak na maskę, ale dobrze się rozprowadza i nie spływa z włosów. Ma delikatnie żółty kolor i typowo ziołowy zapach - jak dla mnie przyjemny, ale komuś innemu może trochę przeszkadzać. Wystarczy jeden rzut okiem na skład, żeby zobaczyć, z czym mamy do czynienia - jest to typowo naturalny produkt zawierający mnóstwo roślinnych i ziołowych ekstraktów! Ciężko jest trafić na taką perełkę :) Maska docelowo ma zapobiegać wypadaniu włosów - jak się więc sprawdziła?

Jeśli chodzi o wypadanie, to w zasadzie nie mogę tu wydać pełnej opinii, ponieważ nigdy nie stosowałam tej maski regularnie, jednak mogę powiedzieć, że nawet po jej jednorazowym zastosowaniu podczas mycia włosów wypadało mniej. Jestem ciekawa, jakie efekty uzyskałabym, gdybym stosowała ją po każdym myciu - może kiedyś spróbuję :) Wydaje mi się więc, że ta maska naprawdę przeciwdziała wypadaniu! Ale to nie koniec jej zalet :) Produkt ten jak żaden inny skutecznie uzupełnia poziom nawilżenia włosów, a także niesamowicie je wygładza - o wiele lepiej niż wycofana ostatnio Isana z olejkiem babassu! Stosuję więc tą maskę najczęściej wtedy, kiedy moje włosy szczególnie potrzebuję nawilżenia i ujarzmienia i nigdy się na niej nie zawiodłam :) Jej dodatkową zaletą jest to, że rewelacyjnie łagodzi wszelkie podrażnienia skóry głowy - po jej nałożeniu czuje się przyjemne ukojenie. Oczywiście nie powoduje podrażnień ani nie wysusza włosów, mimo, że zawiera w składzie mnóstwo ziół.

Nie stosuję tej maski regularnie, ponieważ trochę ją oszczędzam (zostało mi jej trochę ponad połowę). Jest to jednak zdecydowanie najlepszy tego typu produkt, jaki miałam okazję testować i mam nadzieję, że nie jest to ostatnie nabyte przeze mnie opakowanie :) Jestem absolutnie zaskoczona tą maską - jej składem, działaniem, a także tym, że kupiłam ją za tak niską cenę. Zdecydowanie polecam - jeśli będziecie kiedyś na Ukrainie, koniecznie odwiedźcie drogerię i spytajcie o nią :)


Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

niedziela, 6 stycznia 2013

Polub mnie na Facebooku!

:

W dniu dzisiejszym założyłam konto na Facebooku poświęcone pielęgnacji włosów :) Jeśli chcesz zostać członkiem tej społeczności i śledzić na bieżąco zamieszczane tam artykuły dotyczące pielęgnacji, serdecznie zapraszam do polubienia:

 
Pozdrawiam serdecznie! :)
Klaudia

czwartek, 3 stycznia 2013

Jak podciąć końcówki koleżance? - włosy K. i F.

Wczoraj wieczorem wpadły do mnie K. i F. w celu dawno planowanego podcięcia włosów K., po cięciu na pozbycie się zniszczonych końcówek zdecydowała się także F. :) Po raz pierwszy w życiu podcinałam komuś włosy, może nie jest idealnie, ale jako fryzjerka jestem zadowolona :P
 
Nie będę się tutaj rozpisywać na temat tego, w jaki sposób podcinałam włosy - skorzystałam z metody zamieszczonej na blogu Mysi, która sprawdziła się bardzo dobrze (użyłam nożyczek z Rossmanna). Piszę ten post nie tylko po to, aby pokazać Wam efekty mojej pracy, ale także same włosy dziewczyn, które są po prostu imponujące :) Najciekawsze jest to, że o ile K. wkręciła się ostatnio za moim pośrednictwem we włosomaniactwo, tak F. nic szczególnego z nimi nie robi, a i tak są przepiękne!
 
 
No to teraz zdjęcia (po podcięciu):
 

K. ma włosy bardzo długie (ponad 60 cm), do tego przepięknie, naturalnie falowane mimo niestosowania pielęgnacji typowej dla fal i włosów kręconych. Są mocne, gęste i błyszczące, na dodatek nie mają żadnej skłonności do puchu. Chyba nie można sobie wymarzyć lepszych warunków dla fal :) Oczywiście są odrobinę zniszczone, ale tylko odrobinę. Najbardziej zniszczonej części pozbyłyśmy się wczoraj, teraz zaleciłabym przede wszystkim ochronę przed kolejnymi zniszczeniami i koniecznie regularne podcinanie, a za parę miesięcy będą idealne :)
 


Kiedy patrzę na włosy F., to aż nie chce mi się wierzyć, że ich pielęgnacja polega jedynie na myciu szamponem! Włosy są również bardzo długie (około 60 cm) i bardzo, bardzo zdrowe, błyszczące i niesamowicie gęste. W dodatku mają ciekawy, rudawy kolor :) To niesprawiedliwe, że niektórzy muszę się tak męczyć ze swoimi włosami, podczas gdy inni osiągają lepsze efekty bez wysiłku :P Ale nie będę narzekać :) Jedyne, co mogę zalecić tym włosom to częstsze podcinanie, bo poza niszczącymi się końcówkami są idealne :)
 
 
Moje włosy przy włosach dziewczyn prezentują się dosyć marnie :P Nie jest to kwestia jedynie długości, ale także kondycji. Niestety moje włosy z natury nie są i nigdy nie były mocne, może dlatego ich pielęgnacja wymaga nieco więcej wysiłku.
 
 
Zdjęcie zrobione wczoraj, moje włosy również kwalifikują się do podcięcia, co nastąpi w ciągu najbliższych dni :) Fryzjerem również będę ja sama :) Chociaż jak patrzę na włosy dziewczyn, to zastanawiam się, czy jednak ich troszeczkę nie zapuścić :)
 
W zamian za podcięcie dostałam w prezencie masażer :) Dzięki!
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

wtorek, 1 stycznia 2013

Moje włosy - Styczeń 2013

W grudniu nie popisałam się, jeśli chodzi o częstotliwość dodawania nowych notek, ale takie są już uroki blogowania, że raz ma się ochotę pisać więcej, raz mniej. Nie obiecuję więc, że w styczniu będę się tu pojawiać częściej, bo nie lubię się do niczego zmuszać. Ale zapewne nadajedzie niebawem czas, kiedy znów będę miała ochotę na prowadzenie bloga :) A tymczasem życzę Wam wszystkim wspaniałego i udanego 2013 roku :)


 
A co z moimi włosami w grudniu?
 
Miniony miesiąc nie był najlepszy, ale nie był też najgorszy. Głównym problemem było przesuszenie, które zdarzało mi się od czasu do czasu, a sporym osiągnięciem znaczne zmniejszenie wypadania. Włosy są gęste i zdrowe :)
 
Przez cały grudzień piłam skrzypokrzywę i jestem bardzo zadowolona z tej kuracji. Niestety z racji świąt moja dieta okazała się być katastrofą - kiedy minie okres świąteczno-sylwestrowy, zdecydowanie powracam do zdrowszego żywienia :P
 
Zastanawiam się również, czy jednak nie zapuścić włosów jeszcze odrobinę - dobrze się czuję w tej długości, ale może gdyby sięgnęły zapięcia od stanika, byłoby lepiej? ;) W grudniu nie podcięłam włosów, ale zrobię to w ciągu kilku najbliższych dni, bo lubię mieć końcówki w idealnym stanie i mimo ewentualnego zapuszczania zostaję przy opcji comiesięcznego podcinania.
 
 
Wiem, że znów nierówno zestawione, ale coś tam można porównać.
 
To tyle na temat moich włosów w styczniu :) Swoją drogą, za 2 miesiące minie rok od czasu, kiedy zaczęłam o nie dbać... nie do wiary, jak ten czas czasem szybko leci, wydaje się, że coś było tak niedawno, a tymczasem mija kolejny rok. W takim czasie pewne wnioski i podsumowania nasuwają się same, ale te dotyczące mojej osoby opublikuję pewnie na moim drugim blogu :)
 
 
 
Pozdrawiam Was serdecznie,
Klaudia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...