Zapraszam także tutaj:

czwartek, 31 maja 2012

Mycie włosów




Mycie włosów to podstawowa i z pozoru nieskomplikowana czynność, jednak można przy tej okazji popełnić wiele błędów, które odbiją się znacznie na stanie włosów. Warto poznać kilka metod ochrony włosów przed zniszczeniem i pamiętać o ich stosowaniu podczas mycia.


Czym myć włosy?

Jest kilka metod mycia włosów. Każda sprawdzi się inaczej na danych włosach, dlatego warto wypróbować je i znaleźć odpowiednią dla siebie.
  •  mycie włosów szamponem - najbardziej powszechna metoda. Musimy jednak zwrócić uwagę na to, jakiego szamponu użyjemy. Na co dzień należy unikać szamponów, które mają w składzie SLS/SLES (Sodium Lauryl/Laureth Sulfate) albo ALS/ALES (Ammonium Lauryl/Laureth Sulfate). Takie szampony służą do dokładnego oczyszczania włosów raz na kilka tygodni, a używane codziennie mogą wysuszać włosy i potęgować ich przetłuszczanie. Wybierajmy więc delikatne, ziołowe szampony o możliwie najkrótszym składzie, które nie zawierają tych substancji (np. Babydream, balsam Babydream fur Mama).
  • mycie włosów odżywką - metoda, której osobiście trochę nie dowierzam, ale być może wypróbuję ją na wakacjach, kiedy będę musiała codziennie myć włosy po powrocie z plaży... :) Metoda przeznaczona przede wszystkim dla dziewczyn, które mają kręcone lub delikatne włosy. Polega na umyciu włosów samą odżywką. Odżywki zawierają w składzie delikatne substancje myjące, stąd też można je w taki sposób wykorzystać. Jest to metoda dobra o tyle, że na pewno nie spowoduje przesuszenia, które jest szczególnie niekorzystne dla kręconych lub cienkich, delikatnych włosów
  • metoda OMO - czyli Odżywka - Mycie - Odżywka. Polega na nałożeniu odżywki na wilgotne włosy na chwilę przed umyciem. Dzięki temu szampon nie ma bezpośredniego kontaktu z włosami i jego wysuszający wpływ jest ograniczony.

Po kolei

Przed umyciem włosy należy dokładnie rozczesać. Inaczej po umyciu będą bardzo splątane i ich czesanie będzie bardzo utrudnione. Przed umyciem warto zrobić kilkuminutowy masaż skóry głowy, aby poprawić jej ukrwienie - dzięki temu cebulki będą bardziej odżywione i włosy będą rosły mocniejsze :)

Następnie przechodzimy do mycia z zastosowaniem na przykład jednej z powyższych metod. Bardzo ważne jest, aby włosy myć delikatnie, nie szarpać i nie trzeć. Do mycia używamy letniej wody - nie może być zbyt gorąca ani zbyt zimna. Szamponu nie należy wylewać bezpośrednio na włosy - wcześniej mieszamy go z wodą i rozcieramy w dłoniach, nie nakładamy go też na włosy na długości - wystarczy, że użyjemy go u nasady włosów, a pozostałą część umyje spływająca po nich piana. Jeśli włosy nie były mocno przetłuszczone, wystarczy jednokrotne mycie, w razie potrzeby można je powtórzyć.

Po umyciu należy lekko osuszyć włosy ręcznikiem, a następnie nałożyć odżywkę lub maskę. W zależności od potrzeby trzymamy ją na włosach odpowiednią ilość czasu (można pod czepkiem i ręcznikiem), następnie dokładnie spłukujemy - najpierw letnią, potem coraz zimniejszą wodą. Płukanie zawsze kończymy zimnym strumieniem lub kwaśną płukanką (octową, cytrynową) po to, aby dokładnie domknąć otwarte podczas mycia łuski włosa. Taki zabieg sprawi, że włosy będą mniej podatne na uszkodzenia oraz zyskają blask :)

Po umyciu nie owijamy włosów w ręcznik, aby pod wpływem ciepła łuski znów się nie otworzyły. Wystarczy, że osuszymy je ręcznikiem, który następnie położymy na ramionach, aby wchłonął spływającą z włosów wodę.

Jeśli jesteś posiadaczką kręconych włosów, w tym momencie powinnaś je rozczesać - takich włosów nigdy nie należy rozczesywać na sucho, gdyż mogą ulec połamaniu oraz nadmiernie się puszyć. Z kolei prostych włosów nigdy nie należy rozczesywać na mokro. W tym przypadku czekamy, aż włosy wyschną (najlepiej naturalnie, bez użycia suszarki), a następnie delikatnie rozczesujemy, najlelpiej przy pomocy drewnianego grzebienia. Jeśli należysz do dziewczyn, które twierdzą, że ich włosów na sucho nie będzie dało się rozczesać, jesteś w błędzie :) Na sucho rozczesuje się je o wiele łatwiej niż na mokro, bez szarpania i zmagania się z kołtunami.

Po umyciu na koniec możesz zastosować odżywkę bez spłukiwania oraz zabezpieczyć końcówki kroplą oleju lub jedwabiu.

wtorek, 29 maja 2012

Dlaczego warto podcinać końcówki?



Już samo patrzenie na powyższe zdjęcia powinno Cię przekonać do podcięcia zniszczonych włosów... :) Jeśli jednak tak się nie stało, przeczytaj ten post.

Zniszczone, rozdwojone końcówki to dzisiaj plaga. Długie włosy są modne i wiele dziewczyn upiera się przy ich zapuszczaniu, nie zważając na to, jaki jest ich stan i jak wiele przez takie podejście włosy tracą na kondycji. Ja zupełnie niedawno wyleczyłam się z zapuszczania włosów za wszelką cenę i włosy wiele na tym zyskały. Co konkretnie? Zapraszam do lektury.


Dlaczego należy regularnie podcinać włosy?

1. Wygląd i stan włosów od razu się poprawia.

Włosy podcięte od razu wyglądają na zdrowsze i bardziej zadbane. Jest to zmiana widoczna od razu, niekoniecznie związana ze znaczną utratą na długości.

zdrowe końcówki :)

2. Poprawia się kondycja włosów

Włos, który jest rozdwojony, będzie się niszczył coraz bardziej. Jeśli szybko temu nie zaradzisz, rozdwojenie będzie się pogłębiać i wkrótce problem nie będzie dotyczył tylko końcówki, ale włosów na połowie ich długości. Z czasem będą przypominały siano, nie będą się układać i wówczas, aby je uratować, trzeba będzie się pozbyć długości znacznie większej niż kilka centymetrów :(


3. Przyrost włosów staje się bardziej widoczny!

To bardzo istotny punkt dla tych, którzy zapuszczają włosy :) To, że podcinanie końcówek przyspiesza wzrot, to MIT. Sprawia to jednak, że przyrost włosów jest o wiele bardziej widoczny. Jeśli nasze końcówki są zniszczone, włosy po prostu wykruszają się od końca, przez co tracą na długości. Dlatego też może nam się wydawać, że włosy rosną bardzo wolno albo wręcz nie rosną wcale (odsyłam do historii moich włosów ).

O tym, jak podcinanie końcówek wpływa na wydłużanie się włosów, przekonałam się na własnym przykładzie. Włosy, które od kilku lat w ogóle nie rosły, w ciągu 1,5 miesiąca przyrosły tyle:




Dlatego, jak widać, nie warto martwić się tym, że włosy stracą na długości - bardzo szybko odrosną, a do tego będą zdrowsze i piękniejsze :)


Podcięcie jest jedyną metodą na zniszczone końcówki. Wbrew temu, co mówią reklamy, nie ma kosmetyku, który by je "skleił" albo w jakiś sposób naprawił. W tym przypadku mogą im pomóc tylko nożyczki. Po podcięciu warto jednak zadbać o ich zabezpieczenie, aby znowu się nie zniszczyły. Można to zrobić za pomocą silikonowego serum, kropli oleju albo odżywki bez spłukiwania.

Włosy należy podcinać tylko ostrymi, fryzjerskimi nożyczkami, inaczej za chwilę znów będą rozdwojone. Znów odsyłam do historii moich włosów :) Aby końcówki były w dobrym stanie, należy je podcinać według potrzeb - najlepiej co 2-3 miesiące.

Od czego zacząć pielęgnację zniszczonych włosów?

Początki rzadko bywają łatwe. Aby poprawić stan swoich włosów, musisz uzbroić się przede wszystkim w cierpliwość i systematyczność, a także zgodzić się na kilka ustępstw i wyrzeczeń. Każdy punkt na poniższej liście jest bardzo ważny, a pominięcie któregoś z nich może sprawić, że nic się nie zmieni w wyglądzie lub kondycji Twoich włosów.

Zacznij od podcięcia włosów
To absolutnie konieczne, jeśli masz zniszczone włosy. Wierz mi, że w tym przypadku nie warto się upierać przy ich zapuszczaniu - najpierw trzeba je trochę wzmocnić po to, aby potem urosły szybciej i wyglądały lepiej ;) Jeśli ich nie podetniesz, same będą się wykruszały na końcach. Nie zaobserwujesz wówczas ani przyrostu, ani żadnej poprawy. Najlepiej byłoby ściąć całą zniszczoną partię, ale jeśli nie chcesz drastycznej zmiany, rób to stopniowo. Na początku zetnij jak najwięcej, a później podcinaj po kilka centymetrów co 2-3 miesiące.

Zrezygnuj z tego, co niszczy Ci włosy
Czyli przede wszystkim z suszarki, prostownicy, lokówki, większości (a najlepiej wszystkich) kosmetyków do stylizacji. Nie ma sensu dbać o włosy, jeśli nadal zamierzasz je niszczyć. Prostownica i kosmetyki do stylizacji służą im tylko z pozoru. Niewymodelowane włosy też mogą wyglądać nieźle - jeśli Ci się nie podobają, spróbuj je spiąć, przykryć opaską, chustką, kapeluszem. Za dobre traktowanie odpłacą Ci się dopiero za jakiś czas ;)

Oczyść włosy
Zniszczone włosy należy bardzo intensywnie odżywiać. Dlatego też na początku należy oczyścić je ze wszystkich substancji, zwłaszcza silikonów, które się na nich nadbudowały i które uniemożliwiają wniknięcie do włosa składników odżywczych. Robimy to za pomocą szamponu ze SLS/SLES (Sodium Lauryl/Laureth Sulfate), który nie może zawierać w składzie substancji, które zmywamy. Jeśli używałaś wielu kosmetyków zawierających silikony, jedno mycie może nie wystarczyć i warto je powtórzyć. Nie oczekuj, że po tym zabiegu włosy będą wyglądały lepiej ;) Pozbycie się warstwy silikonów ukaże ich prawdziwe oblicze: włosy mogą być wysuszone i zupełnie się nie układać. Nie zniechęcaj się jednak :) Jeśli tego nie zrobisz, ich późniejsze odżywianie nie będzie miało sensu, gdyż składniki z odżywek i masek nie dotrą do włosa.

Odżywiaj
To kluczowy punkt w pielęgnacji zniszczonych włosów. Zaopatrz się w maskę nawilżającą, oliwę lub olej i stosuj je tak często, jak tylko możesz. Jeśli włosy były mocno przesuszone, musisz im dostarczyć cennych składników, które znajdują się w masce i oleju, ale także w śmietanie, majonezie, jajkach. Wszystkie te składniki można dowolnie ze sobą mieszać, a następnie nakładać na włosy pod foliowy czepek i ręcznik (wytworzone ciepło sprawi, że składniki lepiej się wchłoną) na około 1-2 godzin przed myciem.

Bądź delikatna
Włosy zniszczone należy traktować ze szczególną ostrożnością. Nigdy nie szarp ich podczas czesania, zawsze rozczesuj przed myciem, myj delikatnie. Jeśli masz proste włosy, nigdy nie czesz ich, kiedy są mokre - wówaczas są o wiele bardziej podatne na uszkodzenia. Jeśli zaś masz włosy kręcone, rozczesuj je tylko na mokro - są o wiele bardziej delikatne niż włosy proste i podczas nieodpowiedniego szczotkowania można je łatwo połamać. W domu noś je związane miękką gumką w warkocz albo koczek, aby unikały dodatkowych uszkodzeń, ocierając się o ubrania.


Wprowadzenie w życie tych kilku podstawowych zasad z pewnością pozytywnie odbije się na kondycji włosów - zastanów się więc, czy nadal chcesz się męczyć z ich codziennym prostowaniem i stylizacją, czy może warto się przez jakiś czas przemęczyć, aby za kilka miesięcy cieszyć się zdrowszymi, piękniejszymi i lepiej się układającymi włosami? ;)

poniedziałek, 28 maja 2012

Historia moich włosów

Kiedy byłam mała, mama nigdy nie pozwoliła mi zapuścić włosów. Przez całe dzieciństwo były więc nie dłuższe niż do ramion, może za wyjątkiem komunii. Chyba stąd właśnie wzięło się u mnie marzenie o długich włosach, które długo nie mogło doczekać się realizacji. Moje włosy zawsze były cienkie i raczej rzadkie, do tego rosły wolno, osiągnięcie więc przywoitej długości było nie lada wyzwaniem. Postanowiłam mu sprostać dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy to powiedziałam dość moim sięgającym ledwie do łopatek włosom i zapragnęłam być posiadaczką bardzo długich, najlepiej do bioder.

W tamtym czasie moją jedyną pielęgnacją był szampon i jakakolwiek odżywka, sporadycznie serum na końcówki. Co prawda nigdy ich nie prostowałam, nie farbowałam, nawet nie suszyłam suszarką, miałam jednak wiele złych nawyków (rozczesywanie na mokro, niedelikatne traktowanie, niepodcinanie końcówek), w efekcie czego włosy bardzo się niszczyły... Zapuszczałam je jednak wytrwale, nie zmieniając niczego w swojej pielęgnacji. Sielanka skończyła się pod koniec trzeciej gimnazjum, kiedy to spojrzałam w lustro i powiedziam "o mamo!"... Chyba nie muszę mówić, jak wyglądały moje włosy - niepodcinane od czterech lat, niczym nie zabezpieczane, wołające iście o pomstę do nieba? Uwaga - zdjęcie dla osób o mocnych nerwach :)


listopad 2008

Powiedzieć, że ich stan był fatalny, to za mało. Co z tego, że włosy były długie, skoro były zniszczone na całej długości, suche, matowe? Dlatego też, dosłownie tuż przed osiągnięciem wymarzonej długości, postanowiłam je ściąć. Niestety nie zrobiłam nic, aby je zregenerować, ale przynajmniej prezentowały się trochę lepiej.

kwiecień 2009 - tu widać, jak rzadkie i cienkie miałam włosy

Postanowiłam nie popełnić drugi raz tego samego błędu i od tej pory regularnie podcinałam końcówki. Oczywiście sama w domu, nieodpowiednimi nożyczkami... Ich stan poprawił się więc tylko pozornie, w rzeczywistości nadal się niszczyły. Wciąż próbowałam je zapuścić, jednak - ku mojej wielkiej irytacji - nie wydłużały się ani o centymetr, a wręcz były coraz krótsze od regularnego podcinania! Wegetowały tak sobie przez trzy lata:

marzec 2012 - w malowniczej scenerii :) - tu na początku właściwego dbania
(porównajcie długość ze zdjęciem powyższym)

Prawdziwe problemy z moimi włosami zaczęły się w klasie maturalnej, kiedy to zapewne z powodu stresu i przemęczenia zaczęły na potęgę wypadać i łamać się. Zmartwiona ich stanem kupiłam jakiś suplement ze skrzypem oraz zaczęłam czytać na temat pielęgnacji w Internecie. W ten sposób trafiłam na strony i blogi, które uświadomiły mi, jak powinna wyglądać prawidłowa pielęgnacja włosów, pomogły poznać zasady, jakie nimi rządzą i nauczyły, na co trzeba zwracać uwagę przy zakupie kosmetyków, aby ich działanie było optymalne.

Na powyższym zdjęciu robionym niedługo przed maturą (podróże kształcą, no co!) nie widać faktycznego stanu włosów. Najlepiej obrazuje go to zdjęcie:

luty 2012

Jeśli miałabym jednym zdaniem powiedzieć, dlaczego właściwie zaczęłam dbać o włosy, odpowiedziałabym, że z ciekawości. Jak dotąd byłam bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkich domowych metod. Opowieści o cudownej mocy maseczki z jajka albo oliwy z oliwek traktowałam z przymrużeniem oka, a o wielu innych podobnych metodach sądziłam, że pewnie niewiele pomogą, więc szkoda zachodu. Postanowiłam więc przekonać się o ich skuteczności "na własne włosy" :)

Podstawą było podcięcie, odstawienie szamponów z SLES i silikonowych odżywek. Zmieniłam też swoje nawyki dotyczące czesania i zaczęłam stosować oleje oraz maski nawilżające. Po pierwszym miesiącu włosy nadal były suche i matowe:



Za to po kolejnym miesiącu byłam naprawdę zaskoczona - moje włosy po raz pierwszy od wielu miesięcy, a może nawet lat, zaczynały się błyszczeć! :)

I połowa kwietnia i II połowa kwietnia 2012

W maju z kolei kompletnie zaskoczyły mnie wzrostem. Włosy, które w moim mniemaniu stały w miejscu, w ciągu miesiąca urosły więcej niż przez ostatnie 3 lata! Było to prawdopodobnie spowodowane podcięciem - końcówki były zdrowe i włosy przestały się wykruszać, dlatego przyrost stał się zauważalny. 

I połowa maja (zdjęcie z lampą) i II połowa maja (zdjęcie bez lampy) 2012

Chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam włosy są gładkie, miękkie, odżywione, błyszczące... a przede wszystkim jest ich dużo więcej niż kilka miesięcy temu. Wszystko za sprawą właściwie kilku niedrogich kosmetyków i zwykłego oleju. Jak widać, wcale nie potrzeba kosmetyków z reklamy, godzin spędzonych u fryzjera (obie te rzeczy są wręcz niewskazane...) ani mnóstwa wydanych pieniędzy, by stan włosów się poprawił. Moje nie są oczywiście idealne (czego się spodziewać po zaledwie trzech miesiącach), ale ich poprawa już jest zauważalna. Osobiście miałam co do tego wątpliwości, ale spotkałam się ostatnio z koleżanką, z którą nie widziałam się od lutego właśnie i na mój widok powiedziała "o, ale ci się włosy wzmocniły!". Po tym epizodzie stwierdziłam, że najwyraźniej jednak coś w tym musi być ;)


Moja pielęgnacja:

- myję włosy co drugi dzień łagodnym szamponem bez SLS/SLES
- po każdym myciu stosuję odżywkę lub maskę bez silikonów
- stosuję olej - właściwie zawsze, kiedy mam czas, czyli około 2 razy w tygodniu
- zabezpieczam końce olejem lub odżywką bez spłukiwania i silikonowym serum
- rozczesuję tylko suche włosy, nie używam suszarki, prostownicy
- podcinam końcówki co 2-3 miesiące
- dbam o dietę: zrezygnowałam z fast-foodów, ograniczyłam cukier, herbatę, jem więcej warzyw, owoców, piję herbaty ziołowe


Jak widać, nie jest tego wcale dużo - wystarczy poznać kilka zasad i pamiętać o nich podczas codziennych czynności :) Na razie nie zamierzam jakoś specjalnie zapuszczać włosów. Chciałabym skupić się na poprawie ich stanu i stopniowo pozbywać się ich dolnej partii, która jest najbardziej wysuszona i poszarpana. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy  kondycja moich włosów będzie zadowalająca :)


Pozdrawiam,
Klaudia

niedziela, 27 maja 2012

Kilka słów na początek

Witam na Kuferku.

Na początek chciałabym się przedstawić: nazywam się Klaudia, mam 18 lat i jestem z Lublina. Moją pasją jest pisanie rozumiane jako wszelkiego rodzaju twórczość literacka, poezja (zwłaszcza śpiewana :)) i muzyka. Interesują mnie też dziedziny z pogranicza chemii i medycyny, z czym chciałabym związać swoją zawodową przyszłość.

Kilka miesięcy temu zainteresowałam się naturalnymi sposobami pielęgnacji włosów oraz zdrowym odżywianiem. Dlatego też powstał Kuferek - miejsce, gdzie chciałabym się dzielić swoim skromnym na razie doświadczeniem oraz pogłębiać wiedzę dotyczącą analizowania składów kosmetyków i zasad prawidłowego żywienia. Nie jestem ekspertem w żadnej z tych kwestii. Liczę na to, że prowadzenie bloga będzie mnie motywowało do wzbogacania swojej wiedzy chemicznej oraz do dbania o to, by posiłki, które spożywam, były bardziej wartościowe niż do tej pory :)

Na początku chciałabym też zaznaczyć, iż nie jestem osobą, która przesadnie dba o swój wygląd. Jak każda dziewczyna, lubię od czasu do czasu zrobić coś dla siebie, aby dobrze się prezentować, jednak są to dla mnie kwestie drugorzędne. Nie wydaję też wszystkich swoich oszczędności na ubrania i kosmetyki i nie myślę obsesyjnie, czy przypadkiem nie rozmazał mi się tusz albo nie złamał paznokieć... Na swoim blogu chciałabym właśnie pokazać, że aby mieć piękne i zdrowe włosy, nie potrzeba wiele włożonego wysiłku i pieniędzy, a efekty wykonywanych systematycznie drobnych zabiegów mogą być naprawdę zaskakujące :)

Zapraszam serdecznie do śledzenia Kuferka - pierwsze posty już niedługo!

Pozdrawiam,
Autorka

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...