Zapraszam także tutaj:

środa, 3 kwietnia 2013

Moja cera - jej historia, problemy oraz aktualna pielęgnacja

Dzisiejszy post poświęcony będzie czemuś, o czym na blogu pisałam bardzo mało, a czemu poświęcam ostatnio coraz więcej uwagi - pielęgnacji twarzy.


Na początek trochę mojej "twarzowej historii".

W tym poście nie będę Was bajerować i od razu przyznam, że jeśli chodzi o cerę, to mam w życiu trochę szczęścia. Prawda jest taka, że moja cera nigdy nie sprawiała mi szczególnych kłopotów i nie wymagała szczególnej troski. Jeszcze rok temu jej pielęgnacja ograniczała się w zasadzie do mycia co rano żelem antybakteryjnym, czasami przecierania tonikiem z alkoholem - i na tym koniec. Prawie nie używałam kremów, bo strasznie przetłuszczały mi skórę, a i nie czułam specjalnej potrzeby ich stosowania. Pojęcie peeling, maseczka albo suplementy w moim słowniku nie istniały. Odżywiałam się również kiepsko - fast foody, zbyt mało warzyw i owoców, słodycze. Czasami aż mi wstyd, kiedy pomyślę, jak mało uwagi poświęcałam swojej cerze, a jednocześnie dziwię się, jak to możliwe, że jej stan ciągle był całkiem zadowalający. Przy takiej pielęgnacji powinna być przecież maksymalnie przesuszona, zasypana pryszczami, łuszcząca się i przejawiająca wszelkie inne objawy świadczące o tym totalnym zaniedbaniu i braku jakiejkolwiek świadomości pielęgnacyjnej. A jednak - nie była.

Oczywistą sprawą jednak jest to, że nie było jak w bajce i były momenty, kiedy i mnie dotknął problem wyprysków i niedoskonałości, nie był to jednak typowy trądzik, z którym walczyło wiele osób w moim wieku. Największy wysyp miał miejsce na przełomie drugiej i trzeciej klasy gimnazjum i wyglądał mniej więcej tak, jak na zdjęciu po lewej.

Być może zostanę zlinczowana za to, co w tym momencie powiem, ale uważam, że dobry stan mojej cery mimo niezbyt prawidłowej pielęgnacji zawdzięczam nieużywaniu kosmetyków do makijażu - pudru, fluidu, podkładu czy korektora. Poza kilkoma szczególnymi okazjami nigdy nie używałam żadnego z powyższych kosmetyków. Prawda była taka, że i tak nie były w stanie nic zakryć, a jedynie dodatkowo zanieczyszczały i zapychały cerę. Stwierdziłam, że wypryski są w moim wieku czymś naturalnym i nie zawracałam sobie głowy maskowaniem ich na siłę.

Wymienionych wyżej kosmetyków nie używam do dziś. Po prostu nie mogłabym wstać rano i nałożyć na całą twarz warstwy fluidu czy podkładu. Nie mogłabym znieść myśli, że moja twarz jest pokryta czymś, co zapycha mi pory, powoduje wzmożoną produkcję sebum i sprawia, że po kilku godzinach cera wygląda nieświeżo. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że drogeryjnym kosmetykom do makijażu bardzo daleko jest do natury i ich składy są często parafinowo-silikonową mieszanką, która bynajmniej nie ma dobrego wpływu na naszą cerę. Jaki ma sens pielęgnacja, skoro jednocześnie każdego dnia fundujemy swojej skórze taką warstwę zanieczyszczeń?

Wiem, że wiele dziewczyn nie wyobraża sobie codziennego makijażu bez pudru czy podkładu, ale moja cera takich kosmetyków zwyczajnie nie toleruje. Według mnie pielęgnacja twarzy mija się z celem, skoro i tak co rano nałożymy na nią grubą warstwę kosmetyków. Odkąd zagłębiłam się w naturalne metody, staram się dbać o cerę tak, by wyglądała ładnie i zdrowo bez wspomagania się makijażem.


Aktualnie mam już właściwie za sobą okres wyprysków, czasami zdarzają się niespodzianki, ale absolutnie się nimi nie przejmuję. Odkąd zainteresowałam się naturalną pielęgnacją włosów, wprowadziłam też kilka zmian w pielęgnacji cery. Żel silnie oczyszczający zamieniłam na bardziej delikatny Facelle, zaczęłam stosować regularnie nawilżające kremy bez silikonów i parafiny oraz domowej roboty toniki. Dzięki wprowadzeniu domowej roboty kosmetyków niemalże natychmiast udało mi się w znacznej mierze zwalczyć największy problem mojej cery - rozpulchnioną skórę wokół nosa oraz tworzące się tam zaskórniki. Osobiście byłam w szoku, że naturalne metody naprawdę poradziły sobie z czymś, z czym przez lata nie radziły sobie drogeryjne, niby-głęboko oczyszczające produkty ;)


Jak dokładnie wygląda aktualna pielęgnacja mojej twarzy?
  • mycie żelem Facelle dwa razy dziennie - rano i wieczorem
  • po myciu przemywanie domowej roboty tonikiem (aktualnie z zielonej herbaty) - rano i wieczorem
  • stosowanie domowej roboty serum truskawkowego (nawilża, ściąga pory) - wieczorem
  • stosowanie domowej roboty kremu nawilżająco-odżywczego bazującego na naturalnych składnikach bądź kremu Herbamedicus wzbogaconego półproduktami - rano i wieczorem
  • peeling z korundu - co kilkanaście dni
  • dodatkowo: zdrowa dieta (brak fast foodów, ograniczenie słodyczy, zwiększenie spożycia warzyw i owoców, suplementacja, picie dużej ilości wody mineralnej itp.)

Program naprawdę minimalny, a efekty fenomenalne! Jeśli temat Was interesuje, w ciągu najbliższych dni mogę dokładnie opisać poszczególne etapy pielęgnacji oraz przepisy na robione przeze mnie kosmetyki :) Naturalną i świadomą pielęgnację cery mogę śmiało polecić każdemu - poznanie problemów swojej cery i stosowanie indywidualnie dobranych produktów może przynieść naprawdę znaczną poprawę.

Oczywiście moja cera nie jest idealna. Dalej powstają na niej zaskórniki, czasem krostki, a pewnie niedługo zaczną i zmarszczki (:D), ale ponieważ jej stan pozwala mi na niestosowanie absolutnie żadnego makijażu i czucie się z tym dobrze, uważam, że mogę ją śmiało zaliczyć do moich atutów. Zdaję sobie sprawę, że jest to w dużej mierze zasługa natury, a nie pielęgnacji, jednak odkąd stosuję wyżej wymienione punkty, udało mi się zwalczyć problemy, z którymi stosowane do tej pory metody sobie nie radziły, stąd też postanowiłam poruszyć ten temat na blogu.

Wszystkie zdjęcia w tym poście są "bez makijażu" i bez przeróbki.
Produkty, które obecnie stosuję, możecie zobaczyć na zdjęciu na samej górze.

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia :)

16 komentarzy:

  1. Już myślałam, że jestem inna i dziwna, bo też nie wklepuję na twarz tapety z całej palety silikonowych fluidów. Jednak w przeciwieństwie mam cerę tłustą i w bliznach(coraz mniejszych na szczęście :) po trądziku)dlatego mój makijaż ogranicza się jedynie do transparentnego pudru bambusowego w 100% naturalnego, który matuje.
    Dzięki za nazwę kremu-zapewne spróbuję kupić niedługo skoro bez 'śmierdzących' ulepszaczy. Post o tym jak produkujesz te kosmetyki byłby naprawdę fajny, bo obecnie gdzie się nie odwróci opakowania to silikony i parabeny(drugie fuj)
    Dla komentujących Pań z tłustą cerą mogę polecić smarowanie 2-3 kropel olejku arganowego (ale 100%-naturalnego). To powoduję, że skóra jest fanie nawilżona, nie przetłuszczona i wydaje mi się, że mniej tłusta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. olejowanie twarzy też jest fajne, ale niestety nie każdy olej się do tego nadaje. ja wypróbowałam kilka, ale chyba jednak wolę zwykłe kremy ;)

      Usuń
  2. niestety czasem przy twarzy dotkniętej trądzikiem czuje się potrzebę użycia fluidu ;) ja używam tylko podkładu i korektora, od święta pudru. A co do zapychaczy-zawsze można użyć kosmetyków mineralnych, takich jak np Anabelle minerals ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "uważam, że dobry stan mojej cery mimo niezbyt prawidłowej pielęgnacji zawdzięczam nieużywaniu kosmetyków do makijażu - pudru, fluidu, podkładu czy korektora."
    Zgadzam się. Nigdy nie czułam takie potrzeby. W pierwszej gimnazjum dwa razy nałożyłam fluid i czułam się tragicznie.
    A tak to zakrywałam specjalnymi "kremami", ale tylko w razie ważnych wyjść, spotkań.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę Ci jak patrzę na twoją czystą twarz....
    Ja już nie pamiętam momentu kiedy zaczęłam uzywać fluidu, podkładu ect... Moja cera jest teraz w tragicznym stanie...Wiem, że gdybym przestała używać podkładu i zaczęla naturalnie dbać o nią jej stan polepszyłby się diametralnie ale nie wyobrażam sobie wyjścia bez zamaskowania tej tragedii.... Planuję zrobić sobie tonik z zielonej herbaty twojego przepisu muszę tylko gdzieś dostać wodę destylowaną :p
    I podpinam się pod komentarz anonimka z prośbą o przepisy na twoje domowe kosmetyki.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj odstawić, to nie boli. Używałam podkładu mineralnego przez 2 miesiące i moja cera tragicznie się pogorszyła. Odzyskałam już wygląd 'w miarę', a stosowanie skończyłam w grudniu. Jak wyskoczy mi jakaś krostka to maskuje ją kropelką tych paskudztw i tyle.
      Pozdrawiam (ten anonimek co prosił w pierwszym komentarzu o przepisy, to żeby anonimem nie być, bo czytam blog od dawna to pozdrowienia od Gochy :) )

      Usuń
    2. a może spróbuj na początku ograniczyć użycie kosmetyków, np. stosować je tylko punktowo na wypryski, używać np. samego pudru, a zrezygnować z fluidu, albo zrezygnować z makijażu w sytuacjach, kiedy nie jest koniecznie potrzebny? jestem pewna, że warto się przez krótki czas przemęczyć, bo poprawa może być naprawdę szybka :)

      Usuń
    3. A jeśli ktoś sie wstydzi swojej buzi?
      Ja też uzywam fluidu od początku liceum, w gimnazjum od czasu do czasu jakis lekki krem koloryzujacy i tyle.
      Ale ja maluje sie tylko ze wzgledu na wyglad swojej buzi! Gdy skonczylam liceum i wyjechalam na wakacje za granice i po miesiacu wrocilam z moja buzia stalo sie cos okropnego! wysyp na calej buzi! policzki w bolacych syfach!
      A że zobilam sobie rok przerwy od szkoły, zdecydowalam sie na zabiegi kwasami salicylowymi. Po skonczeniu zabiegow syfkow nie bylo! no moze z dwa, jedynie co po nich zostalo to cala buzia w bliznach. Mialam spokoj do stycznia tego roku? i znow zaczal sie ten koszmar, cala broda w pryszczach i coraz czesciej wychodza coraz wyzej, i co tu robic?

      Usuń
  5. Jeśli twarz ma ładny koloryt, bez przebarwień, blizn itp. to stosowanie pudrów, fluidów oraz tym podobnych kosmetyków można faktycznie uznać za zbędne. Ja mam trochę przebarwień + lekko brązowe (wpadające w szarość) piegi i nie wyobrażam sobie chodzić "goła", bez ujednolicenia kolorytu cery. Aktualnie stawiam na krem BB.

    OdpowiedzUsuń
  6. jej zazdroszczę pięknej buzi ! używanie fluidów, pudrów itp też w pewien sposób 'uzależnia', jak się już przyzwyczaimy to później jest problem żeby wynieść śmieci bez tzw. tapety.
    Ja obecnie eksperymentuje z podkładami mineralnymi i jestem zadowolona z efektów :) Może jakiegoś mega krycia nie ma, ale naturalny efekt i świadomość że nie zatykają porów mi wystarczy :D
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się wydaje, że to nie same podkłady są złem tego świata ale wiele innych rzeczy także.
    Ja normalnie używam korektora czy podkładu, ale do tego zawsze dokładnie oczyszczam twarz, zdrowo się odżywiam i wypryski zdarzają mi się głównie przed miesiączką.
    Też kiedyś myłam facelle, ale niestety przesuszyła mi skórę, przerzuciłam się na Bandi, na razie jest ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, że nie same podkłady - o złej diecie, nieodpowiednich kremach i zbyt silnych detergentach stosowanych na twarz też pisałam :) ale w moim odczuciu to właśnie kolorowe kosmetyki powodują pogarszanie się stanu cery, bo, jak by nie patrzeć, dla naszej cery jest to warstwa zanieczyszczeń, z którą chodzimy przez cały dzień.

      Usuń
  8. masz po prostu dobre geny i piękną cerę z natury, a Twój wysyp to było takie typowe dojrzewanie:) moim zdaniem makijaż nie ma tu nic do tego:P u mnie nakładanie 'tapety' bardzo pomogło, myślę, że w dużej mierze psychicznie:) w gimnazjum używałam tylko i wyłącznie antybakteryjnego korektora na wypryski, który je nie tylko maskował, ale też wysuszał, a kiedy pod koniec liceum odkryłam fluid, to było to, bo przestałam ślęczeć przed lustrem i wyciskać, i zamartwiać się, jak ja strasznie wyglądam;) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczęłam używać podkładów w gimnazjum, kontynuowałam to przez całe liceum (wymiennie z kremami tonującymi, które są tak samo złe)i wydaje mi się, że gdyby nie to, już dawno cieszyłabym się ładną (bo na pewno nie idealną) cerą. Z tymi zapychaczami rozstałam się dopiero teraz, na studiach. Częściowo za sprawą kierunku studiów (pielęgniarstwo) - na ćwiczeniach praktycznych wolno nam nosić tylko minimalny makijaż, częściowo z wygodnictwa - rano nie chciało mi się rozprowadzać podkładu na cerze. I po jakimś czasie zaobserwowałam zmianę - zaczęło pojawiać się mniej wyprysków, mniej zaskórników...

    I mimo, że każdy mi wmawiał, że przy mojej płytko unaczynionej cerze podkład to konieczność ze względu na popękane naczynka, to teraz te same osoby mi mówią, że te rumieńce dodają uroku i życia, a nawet ostatnio mama zapytała, czego teraz używam do pielęgnacji twarzy, bo wyglądam znacznie lepiej.

    Teraz moja pielęgnacja ogranicza się do:
    - mycia mydłem aleppo 50% rano i wieczorem
    - przecierania twarzy tonikiem z kozieradki
    - stosowania kremu (niestety nadal nie mogę znaleźć odpowiedniego, moja cera toleruje jedynie siarkowy z Barwy (przesusza) i aloesowo-propolisowy z Forever Living (bardzo drogi, czasem wywołuje u mnie świąd)

    - na zaczerwienienia, wypryski używam punktowo korektora, a na większe wyjścia mineralnego pudru rozświetlającego.

    Każdemu proponuję mały eksperyment i odstawienie podkładu na jakiś czas. Jestem przekonana, że gdy tylko cera się oczyści, zauważycie różnicę! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajny pomysł, chyba go od Ciebie ściągnę i sama coś takiego napiszę. I w ogóle- efekty są niesamowite. Chyba pójdę w Twoje ślady pielęgnacyjne, jako że akurat mam Facelle, to go przetestuję i do twarzy. No i plan naprawde fajny :D Tylko kremu mi się nie chce samej kręcić no i trochę się boję. W ddatku znalazłam parę fajnych gotowców(Ziaja bioolejki). A nie używasz filtrów? One teraz takie popularne, że chronią przed zmarszczkami pośrednio i wgl.. Kurcze, masz świetnego bloga! Chyba sobie go całego przeczytam(no, prawie :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z filtrami mam taki problem, że nie chce używać gotowych kremów, bo są zapchane parafina i silikonami, a nie potrafię jeszcze sama zrobic filtrów... ale pewnie bliżej lata coś ogarnę w tej sprawie ;)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...