Zapraszam także tutaj:

poniedziałek, 28 maja 2012

Historia moich włosów

Kiedy byłam mała, mama nigdy nie pozwoliła mi zapuścić włosów. Przez całe dzieciństwo były więc nie dłuższe niż do ramion, może za wyjątkiem komunii. Chyba stąd właśnie wzięło się u mnie marzenie o długich włosach, które długo nie mogło doczekać się realizacji. Moje włosy zawsze były cienkie i raczej rzadkie, do tego rosły wolno, osiągnięcie więc przywoitej długości było nie lada wyzwaniem. Postanowiłam mu sprostać dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy to powiedziałam dość moim sięgającym ledwie do łopatek włosom i zapragnęłam być posiadaczką bardzo długich, najlepiej do bioder.

W tamtym czasie moją jedyną pielęgnacją był szampon i jakakolwiek odżywka, sporadycznie serum na końcówki. Co prawda nigdy ich nie prostowałam, nie farbowałam, nawet nie suszyłam suszarką, miałam jednak wiele złych nawyków (rozczesywanie na mokro, niedelikatne traktowanie, niepodcinanie końcówek), w efekcie czego włosy bardzo się niszczyły... Zapuszczałam je jednak wytrwale, nie zmieniając niczego w swojej pielęgnacji. Sielanka skończyła się pod koniec trzeciej gimnazjum, kiedy to spojrzałam w lustro i powiedziam "o mamo!"... Chyba nie muszę mówić, jak wyglądały moje włosy - niepodcinane od czterech lat, niczym nie zabezpieczane, wołające iście o pomstę do nieba? Uwaga - zdjęcie dla osób o mocnych nerwach :)


listopad 2008

Powiedzieć, że ich stan był fatalny, to za mało. Co z tego, że włosy były długie, skoro były zniszczone na całej długości, suche, matowe? Dlatego też, dosłownie tuż przed osiągnięciem wymarzonej długości, postanowiłam je ściąć. Niestety nie zrobiłam nic, aby je zregenerować, ale przynajmniej prezentowały się trochę lepiej.

kwiecień 2009 - tu widać, jak rzadkie i cienkie miałam włosy

Postanowiłam nie popełnić drugi raz tego samego błędu i od tej pory regularnie podcinałam końcówki. Oczywiście sama w domu, nieodpowiednimi nożyczkami... Ich stan poprawił się więc tylko pozornie, w rzeczywistości nadal się niszczyły. Wciąż próbowałam je zapuścić, jednak - ku mojej wielkiej irytacji - nie wydłużały się ani o centymetr, a wręcz były coraz krótsze od regularnego podcinania! Wegetowały tak sobie przez trzy lata:

marzec 2012 - w malowniczej scenerii :) - tu na początku właściwego dbania
(porównajcie długość ze zdjęciem powyższym)

Prawdziwe problemy z moimi włosami zaczęły się w klasie maturalnej, kiedy to zapewne z powodu stresu i przemęczenia zaczęły na potęgę wypadać i łamać się. Zmartwiona ich stanem kupiłam jakiś suplement ze skrzypem oraz zaczęłam czytać na temat pielęgnacji w Internecie. W ten sposób trafiłam na strony i blogi, które uświadomiły mi, jak powinna wyglądać prawidłowa pielęgnacja włosów, pomogły poznać zasady, jakie nimi rządzą i nauczyły, na co trzeba zwracać uwagę przy zakupie kosmetyków, aby ich działanie było optymalne.

Na powyższym zdjęciu robionym niedługo przed maturą (podróże kształcą, no co!) nie widać faktycznego stanu włosów. Najlepiej obrazuje go to zdjęcie:

luty 2012

Jeśli miałabym jednym zdaniem powiedzieć, dlaczego właściwie zaczęłam dbać o włosy, odpowiedziałabym, że z ciekawości. Jak dotąd byłam bardzo sceptycznie nastawiona do wszelkich domowych metod. Opowieści o cudownej mocy maseczki z jajka albo oliwy z oliwek traktowałam z przymrużeniem oka, a o wielu innych podobnych metodach sądziłam, że pewnie niewiele pomogą, więc szkoda zachodu. Postanowiłam więc przekonać się o ich skuteczności "na własne włosy" :)

Podstawą było podcięcie, odstawienie szamponów z SLES i silikonowych odżywek. Zmieniłam też swoje nawyki dotyczące czesania i zaczęłam stosować oleje oraz maski nawilżające. Po pierwszym miesiącu włosy nadal były suche i matowe:



Za to po kolejnym miesiącu byłam naprawdę zaskoczona - moje włosy po raz pierwszy od wielu miesięcy, a może nawet lat, zaczynały się błyszczeć! :)

I połowa kwietnia i II połowa kwietnia 2012

W maju z kolei kompletnie zaskoczyły mnie wzrostem. Włosy, które w moim mniemaniu stały w miejscu, w ciągu miesiąca urosły więcej niż przez ostatnie 3 lata! Było to prawdopodobnie spowodowane podcięciem - końcówki były zdrowe i włosy przestały się wykruszać, dlatego przyrost stał się zauważalny. 

I połowa maja (zdjęcie z lampą) i II połowa maja (zdjęcie bez lampy) 2012

Chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam włosy są gładkie, miękkie, odżywione, błyszczące... a przede wszystkim jest ich dużo więcej niż kilka miesięcy temu. Wszystko za sprawą właściwie kilku niedrogich kosmetyków i zwykłego oleju. Jak widać, wcale nie potrzeba kosmetyków z reklamy, godzin spędzonych u fryzjera (obie te rzeczy są wręcz niewskazane...) ani mnóstwa wydanych pieniędzy, by stan włosów się poprawił. Moje nie są oczywiście idealne (czego się spodziewać po zaledwie trzech miesiącach), ale ich poprawa już jest zauważalna. Osobiście miałam co do tego wątpliwości, ale spotkałam się ostatnio z koleżanką, z którą nie widziałam się od lutego właśnie i na mój widok powiedziała "o, ale ci się włosy wzmocniły!". Po tym epizodzie stwierdziłam, że najwyraźniej jednak coś w tym musi być ;)


Moja pielęgnacja:

- myję włosy co drugi dzień łagodnym szamponem bez SLS/SLES
- po każdym myciu stosuję odżywkę lub maskę bez silikonów
- stosuję olej - właściwie zawsze, kiedy mam czas, czyli około 2 razy w tygodniu
- zabezpieczam końce olejem lub odżywką bez spłukiwania i silikonowym serum
- rozczesuję tylko suche włosy, nie używam suszarki, prostownicy
- podcinam końcówki co 2-3 miesiące
- dbam o dietę: zrezygnowałam z fast-foodów, ograniczyłam cukier, herbatę, jem więcej warzyw, owoców, piję herbaty ziołowe


Jak widać, nie jest tego wcale dużo - wystarczy poznać kilka zasad i pamiętać o nich podczas codziennych czynności :) Na razie nie zamierzam jakoś specjalnie zapuszczać włosów. Chciałabym skupić się na poprawie ich stanu i stopniowo pozbywać się ich dolnej partii, która jest najbardziej wysuszona i poszarpana. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy  kondycja moich włosów będzie zadowalająca :)


Pozdrawiam,
Klaudia

16 komentarzy:

  1. kurcze, gdzie nie czytam o włosach to mowia zeby nie czesac na mokro, ale ja mam wlosy falowane jak ich nie rozczesze po umyciu to potem mam siano. takze o co chodzi.. ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo włosy falowane i kręcone rozczesuje się TYLKO na mokro :) pisałam o tym już kilka razy :) na sucho rozczesuje się proste włosy, bo czesane na mokro bardziej się niszczą.

      Usuń
  2. nie masz wcale błyszczących włosów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może dlatego, że nie robię zdjęć z lampą? :)

      Usuń
  3. I lampa Ci juz niestety nie pomoze.. Przypadki beznadziejne sa.. beznadziejne? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mi lampa zmienia kolor na boski rudy:) szkoda że w realu takie nie są. Twoje wydają się geste i mocne,
    ja na razie idę w długość bo zanim urosną mi w widoczny sposób i będę gęste minie ze 2-3 lata? dopiero po 9 miesiącach mam babyhair! długo czekały moje włosięta żeby zacząć rosnąć i gęstnieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja uważam, że na pierwszym zdjęciu wyglądałaś...świetnie! Powiedziałabym nawet, że zniszczone i matowe włosy nadawały Ci uroku. Z tą nieidealną twarzą, pięknymi oczami i długimi, suchymi, matowymi włosami przebijałaś niejedną "ślicznotkę" z okładki. Zaprzeczałaś klasycznemu kanonowi urody swoimi "pięknymi wadami", niezdrowym wyglądem i prawdziwością.
    Cóż, mój ideał piękna jest dosyć dziwny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem, że żartujesz? :D

      Usuń
    2. jeeej, to jestem zdziwiona :P lubiłam długie włosy, ale teraz nie mogłabym ich dopuścić do takiego stanu :P ale dzięki :D

      Usuń
    3. To może i dobrze, bo widać, że wydoroślałaś i look niepokornej dziewczynki już raczej Ci nie pasuje.
      Przynajmniej twój nieprzeciętny kolor oczu zawsze będzie Ci pasował. :)

      Usuń
  6. Moim zdaniem nie pasuje do Ciebie taki kolor włosów - widziałabym Cię w jakimś takim radośniejszym, "młodszym" kolorze. Co nie zmienia faktu, że jesteś śliczna.
    Zastanawiałam się, czy mogłabyś mi pomóc, doradzić. Mam bardzo długie (do bioder), gęste włosy, więc możesz sobie wyobrazić, jakie są wkurzające :) Jako, że z natury jestem raczej roztrzepana, prowadzę aktywny tryb życia i ledwo mi starcza siły i czasu, żeby wziąć prysznic, to moje włosy nie są zbyt zadbane. Przeciwnie, mają rozdwojone końcówki, jakieś pół roku temu pozbyłam się problemu z łupieżem, nie są co prawda suche czy tłuste, ale bardzo łatwo się plączą (jak to długie) i czesanie zajmuje mi mnóstwo czasu. Wiele "znawczyń" z mojej rodziny zawsze mi mówią, cobym ścięła najlepiej do ramion czy łopatek, bo "z długimi to nie można nic zrobić" i są w ogóle fuj. Ale ja prędzej bym dała sobie palca uciąć niż ścięła więcej niż 20 - 30 cm włosów. Moje pytanie brzmi: czy powinnam podciąć końcówki na tyle, żeby były zdrowe (czyli to by wychodziło właśnie koło 30 cm)? Czy może faktycznie skrócić je i używać jakichś odżywek czy szamponów, masek, etc? Planowałam je niedługo podciąć, żeby były zdrowsze i pofarbować, ale teraz się zastanawiam, czy faktycznie powinnam.
    A piszę tutaj, gdyż może którejś z czytelniczek się przydadzą niektóre informacje :)
    Tori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nieeee, absolutnie pasuje :) nie wyobrażam sobie siebie w innym kolorze włosów, a zwłaszcza jaśniejszym. w tym poście dokonywałam swojej analizy kolorystycznej, a której wynikło, że moim typem urody jest Zima - po prostu muszę mieć ciemne włosy :P
      http://kuferek00.blogspot.com/2013/01/analiza-kolorystyczna-moj-typ.html
      zwłaszcza, że kolor widoczny na zdjęciach powyższych jest naturalny, dopiero niedawno zafarbowałam je henną na kolor bardzo zbliżony. ale, tak czy inaczej, dziękuję za komplement :)

      hmm, ciężko mi coś doradzić, nie znając Cię i nie widząc Twoich zdjęć, ale wydaje mi się, że przy długości do bioder 20cm nie zrobiłoby dużej różnicy, jeśli zaczęłabyś o nie dbać, szybko by odrosły, a poprawa byłaby natychmiastowa :) ale jeśli Ci szkoda, oczywiście możesz je podcinać stopniowo i też będzie dobrze.

      Usuń
    2. OK dziękuję za pomoc :)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...