Ostatnio na którymś z blogów natknęłam się na wpis poświęcony temu, w jaki sposób można samemu zrobić balsam do ust. Do tego celu potrzebny jest wosk, którego niestety nie posiadam, pomyślałam jednak, że mimo to mogę się trochę pobawić w inny sposób i postanowiłam dodać co nieco do gotowego balsamu.
Truskawkowy balsam do ust Yves Rocher dostałam w prezencie już jakiś czas temu. Dość dobrze nawilżał i wygładzał usta, zużyłam go jednak mniej niż połowę (zużycie widać na zdjęciu). Powodem tego była bardzo gęsta, zbita konsystencja - na początku nie było trudno wydobyć go z pojemniczka, jednak kiedy było go mniej, coraz trudniej było go aplikować, aż w pewnym momencie zupełnie nie dało się go nabrać za pomocą palca. Balsam wylądował gdzieś w szufladzie i zapomniany leżał tam przez kilka miesięcy.
Po przeczytaniu wyżej wspomnianego postu przypomniałam sobie o nim i postanowiłam zadziałać - no bo dlaczego ma leżeć i się "kurzyć", skoro można go troszeczkę poprawić i nadal używać? :)
Krok po kroku:
Na początku podgrzewałam balsam nad palnikiem do momentu, aż uzyskał całkowicie płynną konsystencję. Następnie dodałam do niego kilka kropli olejku z pestek winogron oraz kroplę olejku rycynowego. Całość zamieszałam za pomocą wykałaczki, jeszcze chwilę podgrzałam, a następnie odstawiłam do całkowitego zastygnięcia.
Po zastygnięciu konsystencja balsamu była już dużo lepsza - łatwo było go nabrać, jednak jego działanie nawilżające było nieco słabsze i po kilku minutach od użycia na ustach pojawiało się wrażenie suchości. Zmienił się także trochę jego smak. Postanowiłam więc podgrzać go ponownie i dodać do niego kilka kropli olejku migdałowego, odrobinę miodu i czerwonej pomadki, aby zmienić troszeczkę jego kolor.
Po ponownym zastygnięciu balsam wyglądał tak:
Ma ładny kolor, lekką, musową konsystencję i fajnie pielęgnuje usta :) Warto więc było troszkę nad nim popracować, gdyż inaczej pewnie w końcu wylądowałby w śmietniku.
Niestety większość dodanego miodu wylądowała na dnie, więc chyba podgrzeję go raz jeszcze i spróbuję termu zaradzić :P Jestem pewna, że to nie koniec mojej zabawy z udoskonalaniem kosmetyków - następnym razem kupię wosk i spróbuję zrobić od zera swój własny balsam :)
Pozdrawiam,
Klaudia
Bardzo fajnie wyszedl :D ja tez lubie tuningowac kosmetyki, mozna tez bylo dodac wazeliny :)
OdpowiedzUsuńJa mam YR malinowy, ale jeszcze daje radę się wydobyć bez większych problemów. Bardzo ciekawy sposób na udoskonalenie. Mi się chyba najbardziej podoba zmiana koloru:)
OdpowiedzUsuńhmm, mi też :D
UsuńMnie się marzy masełko grejfrutowe z TBS <3
OdpowiedzUsuń